Chłopiec
siedział niecierpliwie na łożu w swej sypialni, patrząc w sufit z zamyśleniem
wypisanym na bladej twarzyczce. Zastanawiał się, dlaczego demon nie przyszedł.
Dlaczego nie wrócił wieczorem i aż do teraz nie przeszedł chociażby obok tego
pomieszczenia?
Ciel
skończył z czytaniem dzienników Tanaki około dziesiątej wieczorem, dziwiąc się,
iż lokaj nie przyszedł jeszcze do niego z przypomnieniem o śnie. Przeniósł się
dość szybko do swojego pokoju, gdzie jakiś czas spędził przy oknie. Obserwował
mozolną wędrówkę księżyca i gwiazd na nocnym niebie, czekając tak naprawdę na Sebastiana.
Ten nigdy się nie spóźniał, nigdy nie zapominał o swoich obowiązkach.
Niebieskooki nie rozumiał zatem, dlaczego jego lokaja nadal nie ma.
Ciel, ty głupcze. Oczywiście, że on nie
zapomniał ot tak. Wiesz doskonale, że gra dopiero się rozkręca, a ty, nie
znając nadal zasad, możesz tylko obserwować. Przecież to może być jedna z
części tej zabawy!
Ten
wniosek nasunął się dość szybko, nie minęła nawet północ. Chłopiec jednak nadal
uparcie nie wołał Sebastiana, nie wiedząc, o co temu chodzi.
I
tak spędził ostatnie parę godzin, leżąc, nasłuchując i czekając. Któraż mogła
być godzina? Druga, trzecia nad ranem? Nie później. Czy był w ogóle sens nadal
siedzieć i marnotrawić czas, kiedy można się spokojnie przespać? Przecież we
śnie demoniczna natura, która nigdy nie udaje się na spoczynek, i tak zbudzi go
w razie konieczności.
Młody
hrabia przewrócił się zatem na bok i, nie kłopocząc się czymś tak trywialnym
jak przebranie się w koszulę nocną, zamknął powieki, oddając się w miękkie i
ciepłe ramiona Morfeusza.
-Paniczu,
nie powinieneś spać w ubraniu – cichy głos wyciągnął go zza przytulnej zasłony
snu. Młodemu Phantomhive’owi jednak wyraźnie coś nie pasowało. Ten głos...
Należał, a jakże, do Sebastiana, lecz coś było nie w porządku... Tak, cichym
głosem nie budzi się ludzi, takim również głosem nie budziłby go demon...
Sukinsyn!
Z
tą myślą chłopiec otworzył oczy, marszcząc gniewnie brwi.
Tak
jak się spodziewał. Sebastian dosłownie wisiał nad nim, czarne kosmyki prawie,
że dotykały bladej twarzy niebieskookiego. Gdyby nie doskonała wręcz
umiejętność panowania nad sobą, zarumieniłby się, bez wątpienia. W takich
chwilach mógł dziękować Bogu, że stał się demonem.
Lokaj
uśmiechał się kpiąco, z bezczelnością patrząc wprost w lekko zmrużone z
irytacją oczy. Ręce oparł po obu stronach jego głowy, naciskając na
materac. Ciel aż się zdziwił, że tego
nie wyczuł.
Drań się stara, żebym nie zauważał.
Postanowił
jednak zagrać wraz z nim.
-Doprawdy,
Sebastianie? Zatem mnie przebierz, nie przyszedłeś bowiem wieczorem – rzekł,
wzrokiem rzucając demonowi wyzwanie.
Ten
jedynie spojrzał na niego z tym pobłażliwym uśmiechem i od razu zaczął
wykonywać polecenie. Choć... Takiego sposobu chłopiec się nie spodziewał.
Michaelis
cały czas nachylał się nad swym paniczem i, rozpinając mu niespiesznie koszulę,
wpatrywał się w błękitne oko chłopca. Rozpinał guziki niezwykle powoli, a im
niżej schodził, tym częściej niby przypadkiem zahaczał odzianymi w białe
rękawiczki dłońmi o skórę hrabiego. W końcu „uporał” się z górną częścią
odzienia i ściągnął je, podnosząc lekko jego ciało. Ciela tymczasem
przechodziły delikatne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Ledwie wytrzymywał to
spojrzenie, ten dotyk, zapach, tę bliskość... Zacisnął szczęki w odruchu, kiedy
demon niespodziewanie przejechał palcem po jego mostku, na moment przenosząc
spojrzenie na jego odsłonięty tors.
-Miałeś
mnie przebierać, nie zaś sprawdzać dotykiem czy przypadkiem nie schudłem. Z
tego, co wiem, nie grozi mi to w najbliższej przyszłości – powiedział hrabia,
odpychając w końcu lekko lokaja i podnosząc się do siadu.
-Owszem,
paniczu. Już kontynuuję – odparł ten po krótkiej chwili.
Nadeszła
jednak kolej na spodnie Ciela. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, w jaką
grę obecnie zabawia się demon. Zatrzymał więc dłonią Sebastiana i rzucając
krótkie: „Obejdzie się”, sam ściągnął resztę odzienia, pozwalając działać
mężczyźnie wyłącznie z koszulą nocną. W tym czasie spojrzał przelotnie na
zegar, rejestrując, iż jest wpół do piątej rano. Nie będzie miał więc zbyt
długiego snu, czym – pewnie z przyzwyczajenia – ciut się zmartwił.
Lokaj
również i z koszulą ociągał się w dziwny sposób, to tu, to tam muskając ciało
chłopca. Ten przez chwilę zaczął się zastanawiać, co by było, gdyby demon
dotykał go w bardziej otwarty sposób, w innych okolicznościach, pozostawiając
po dłoniach – i kto wie czy nie czymś jeszcze? – rozgrzane ślady, domagające
się dalszych pieszczot... Cóż, ten tok myślenia niósł jednak za sobą pewne... Widoczne
efekty, którymi niebieskooki – bynajmniej - nie chciał się chwalić.
W
końcu czarnowłosy skończył, przelotnie przejeżdżając wzdłuż żeber chłopca, na
co ten odwzajemnił mu się zirytowanym spojrzeniem, mówiącym: „Jeszcze raz, a
pożałujesz”. Pozostała jedynie czarna przepaska na oku panicza, którą także
powinno się ściągnąć.
Sebastian
nachylił się stanowczo za blisko chłopca i sięgnął rękoma na kokardkę z tyłu
głowy, będąc na tyle bezczelnym, aby przy tej czynności ocierać się policzkiem
o jego szaroniebieskie włosy. Wreszcie z „wielkim trudem” rozwiązał prosty
węzeł i odłożył czarny kawałek skóry na stolik obok łóżka. Nie wyprostował się
jednak, będąc wciąż tak niebezpiecznie blisko, że wystarczyłoby odwrócić lekko
głowę w bok, aby pocałować lokaja.
Ten
widocznie również to wyczuwał, tak samo jak nagłe wahanie panicza, i nie
odsuwał się. Położył za to jedną dłoń na jego ramieniu i wyszeptał mu wprost do
ucha, obok którego ostatnio znajdował się za często w bliskim sąsiedztwie:
-Czy
chcesz jeszcze czegoś, paniczu? – Odwrócił się tak, że patrzył teraz na niego
swoimi pełnymi arogancji, burgundowymi oczyma.
Ciel
odpowiedział mu odważnym wzrokiem. Mimo to wahał się. Nadal się wahał czy na
pewno wypowiedzieć ten jeden rozkaz... Wąż kusił, ale czy on chciał być Ewą?
-Pocałuj
mnie, Sebastianie – powtórzył jak niegdyś swe słowa.
Tym
razem jednak rzeczony Sebastian nie zdziwił się. Wplątał za to dłoń we włosy
chłopca i przywarł do niego w długim, namiętnym pocałunku, co rusz
przejeżdżając językiem po rozchylonych w niemym oczekiwaniu ustach. Kazał im
trochę poczekać, zanim wreszcie do wspólnego tańca zaprosił drugi, wilgotny i
czekający na to zaproszenie język. Młody hrabia tymczasem zamknął oczy i oddał
się grze demona bez protestu, zakładając mu niepewnie ręce na ramionach i
przyciągając do siebie. Wcześniej nie czuł się aż tak obezwładniony zapachem
lokaja, jego miękkimi wargami, napierającymi z rozkoszą na jego usta. Teraz
jednak pozwolił im nad sobą zapanować, omamić, niczym intensywnym kadzidłom czy
też tytoniowi.
W
końcu oderwali się od siebie. Lokaj przez chwilę patrzył jeszcze w oczy
zaczynającego czuć podniecenie chłopca, opierając się o jego czoło. Ten szybko
zreflektował się i puścił go, kładąc sobie ręce na kolanach. Po tej błogiej
chwili miał przyśpieszony oddech, który nie wyregulował się jeszcze, gdy lokaj
opuszczał jego pokój, życząc „dobrej nocy”.
Tej
nocy Ciel spał niewiele. Właściwie nie
licząc krótkiej drzemki przed przyjściem Sebastiana, nie zmrużył oka wcale.
Po
tamtym incydencie – chłopiec nie mógł inaczej nazwać tego w myślach – położył
się pod kołdrą na boku, patrząc przez okno na niebo, na którym niedługo po tym
rozlała się różowa poświata nachodzącego słońca.
Niebieskooki
nadal pozostawał umysłem w tamtej chwili, do czasu, gdy posłyszał bezczelnie
zbliżającego się demona, który następnie, równie bezczelnie, nakazał mu wstać i
ubrał. Ciel opamiętał się wówczas i zatrzymał swą wyobraźnię oraz marzenia w
ryzach.
Sebastian
z aroganckim uśmiechem przywitał go, podał herbatę, na której nazwie młody
hrabia nawet się nie starał skupić, następnie zaś przebrał go, już bez zbędnych
„ekscesów”. Potem poprosił o zejście do jadalni, gdzie wkrótce zjawi się i
Rakoczy.
-Sebastianie,
opaska – rzekł nagle chłopiec, przypominając sobie nagle o tej jednej, istotnej
rzeczy.
-Ach,
oczywiście, paniczu. Wybacz mi roztargnienie – odpowiedział demon, podchodząc
na powrót do niego. Zanim jednak Ciel się opamiętał, zadał głupie pytanie.
-A
cóż jest niby powodem tego roztargnienia? – W myślach napluł sobie w brodę, gdy
zdał sobie sprawę, o co pyta i jakiej odpowiedzi może udzielić demon.
Ten
jednak milczał przez chwilę. Dopiero kiedy nachylił się nad niebieskookim i
znów zbliżył się niepokojąco blisko, odrzekł:
-Masz,
drogi paniczu, niezwykle słodkie usta. A teraz, do zobaczenia – przejechał
niespodziewanie nosem po włosach chłopca, wdychając jego zapach, po czym wstał,
ukłonił się i zostawił zapeszonego mocno panicza samego.
-Najmocniej
przepraszam cię, Cielu. Masz tak niezwykle wygodne łóżka, że aż zaspałem! – Ciszę
i spokojne rozmyślania młodego Phantomhive’a.
-Nic
nie szkodzi. Jeszcze nie zacząłem jeść – odparł spokojnym głosem, patrząc na
swój talerz z jajkami, croissant’ami i bekonem w jakimś finezyjnym sosie,
których nie tknął od piętnastu minut, ponownie gubiąc się w słowach swego lokaja.
I z pewnością nie ostatni dziś raz.
-Och,
to dobrze. Choć patrząc na to, aż dziw bierze, że nie zjadłeś tego natychmiast.
Wystarczy, że widzę taki posiłek, już czuję ślinkę w ustach, a co dopiero robi
zapach! – Tu Rakoczy zaciągnął się aromatem posiłku, siadając przy stole i
chwytając w dłonie sztućce. Chłopiec jedynie podniósł brew. Po chwili w
pomieszczeniu rozniósł się dźwięk stukania srebra o porcelanę.
Dzisiejszego
dnia pozostali w posiadłości, od rana bowiem po niebie grasowały ciemne chmury,
zaś koło dziesiątej zaczął padać rzęsisty deszcz, nawadniając suchą ziemię,
która piła łapczywie to, co spadło. Bleederman na dziś zaplanował zapoznanie
się z wiedzą arytmetyczną młodego hrabiego.
Właściwie
dawał mu do zrobienia banalne zadania, które robił już dawno temu z Sebastianem
(choć wolał nie myśleć o nim, przynajmniej na razie), a które Rakoczy uważał za
i tak za wysokie jak na jego standardy wiekowe. W końcu jednak zaczął sprawdzać
chłopca i kazał mu robić coraz trudniejsze działania.
-Wielkie
nieba, ty pamiętasz aż trzydzieści cyfr po przecinku w liczbie pi! Aż dziw
bierze, że naprawdę rozumiesz już rzeczy, których niektórzy ludzie nigdy się
nie dowiadują! Gdzie ty się tego uczyłeś, chłopcze? – Blondyn w pewnym momencie
po prostu patrzył na Ciela z niedowierzaniem w swych błyszczących ametystem
oczach.
-Do
tej pory uczyło mnie paru innych ludzi i przede wszystkim Sebastian. Uznali
widocznie, że taka wiedza może mi się przydać – odparł hrabia spokojnie,
prostując się na krześle.
-Ten
człowiek jest niebywale zdolny. Ale to dobrze. Myślę, że arytmetykę będziemy
jedynie powtarzać co jakiś czas, bo nowych wiadomości dla ciebie raczej już nie
będzie przez najbliższe parę lat.
-Zatem
co dziś chcesz robić, skoro z tej dziedziny na dziś to koniec? – Spytał Ciel.
Rozwiązywanie
zadań skutecznie pomagało mu zająć myśli czymś innym i nie wspominać o
pocałunku i dzisiejszych słowach demona. Te bowiem budziły jakieś ciepło,
kumulujące się w podbrzuszu oraz całą feerię różnorakich, bez wątpienia
niewłaściwych myśli o swoim lokaju. I o rzeczach, które mógłby z nim robić. Do
tej pory nigdy nie posunął się tak daleko, nie wiedział przecież, że ten teren
mógłby być wręcz idealny do ich gier. No właśnie, nie wiedział, póki
niebieskooki sam mu go pokazał, zapraszając zamaszystym gestem. Choć wtedy nie
myślał o takich konsekwencjach, pragnął jedynie dawnego Sebastiana.
-Może
na dziś koniec? Właściwie to już cztery i pół godziny bawimy się tymi
zadaniami. A miałem nadzieję, że dziś jeszcze cię czegoś nauczę – teatralnie
Rakoczy pochylił głowę na znak swej porażki. – Ale cóż. Najwyższa pora przecież
na obiad, Cielu! Nie mów, że nie zgłodniałeś przez ten czas – fiołkowe oczy
spoczęły na chłopcu z rozbawieniem, wypatrując jakiejś reakcji. Jednak doszedł
go tylko obojętny ton.
-Może
rzeczywiście powinniśmy się nań udać – powiedział, po czym wstał z zamiarem
udania się do jadalni.
-A
widzisz. Jeszcze jakbyś się czasem uśmiechnął, byłoby świetnie – radosny ton
Bleedermana dobiegł go tym razem z bliższa, bowiem tuż sprzed twarzy. Fioletowe
oczy wpatrywały się w jedyne widoczne oko chłopca, dłoń zaś spoczęła na jego
głowie, delikatnie czochrając szaro-niebieskie włosy.
-Jeśli
nie zabierzesz tej dłoni, bez wątpienia go nie ujrzysz – Ciel ledwo powstrzymał
się przed poważniejszym grożeniem mu. Poczuł się... Dziwnie. Ten dotyk był tak
różny od dotyku demona, tak delikatny, niepewny, choć wcale nie nieporadny. Taki...
Ciepły. Po jego słowach jednak szybko zniknął, wraz z nadal uśmiechniętą
radośnie twarzą blondyna. Wtedy chłopiec skierował swe kroki prosto do jadalni,
nie zważając na gwiżdżącego za nim jakąś wesołą melodyjkę Rakoczego.
***
Cóż, nadal żadnych komentarzy. Dobrze, ja nie wymagam. Niemniej byłoby naprawdę miło.
Akcja zaczyna się rozwijać, teraz to już pewne, jak można wyczytać. Ale nie liczcie na szybki seks, przynajmniej na razie.
Pfyfyfyy~!
OdpowiedzUsuńBrak komentarzy, bo ja nigdy, ale to NIGDY nie słyszałam o tej stronce! Toż to karygodne, żeby tyle ciekawego materiału tak się marnowało. Proszę, mimo braku komentarzy, nie przestawaj pisać. W ciągu... dwudziestu kilku minut zdążyłam całkowicie uzależnić się od tego opowiadanka. Masz prawdziwy talent; nie zmarnuj tego! I to, co mówię, to nie jest tylko zwyczajny "pofanfickowy szał", tylko rzetelna, nawet surowa opinia. To fakt, czasami przecinki gdzieś się gubią, nie docierają na miejsce czy zmieniają rzędy, ale raczej nie staram się wyłapywać takich drobnostek. Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to główny obrazek. Sprawia, że gdybym nie zwracała uwagi na sposób pisania, przenigdy nie zaczęłabym czytać. Ale - jestem zdesperowaną humanistką, poszukującą jakiegoś środka na niesamowitą tęsknotę za czymś pięknym, yaoistycznym i niezwykle urozmaiconym. A tobie udało się wspiąć na wyżyny i zaspokoić mój głód, za co składam ci serdeczne gratulacje. Przy okazji; polecę to opowiadanko kilku osobom, które właśnie takowego czegoś szukają i zachęcę je do komentowania. Nie pozwolę ci, po prostu nie pozwolę, spisać tego ficka na straty. Rozumiesz?!
Death
Ach, zapomniałabym - czy na blogspot.pl jest opcja, aby nawet osoby niezalogowane mogły dodawać komentarze? Jestem pewna, że to w gruncie rzeczy właśnie przez to ludzie nie mogą się ogarnąć i wpisać chociaż kilka pocieszających słów. Nie wiem, czy takie coś jest w ogóle na tym serwisie dostępne, ale spróbować zawsze można. To chyba tyle... A, no i jeszcze ostatnia sprawa - możesz być pewna, że od dzisiaj każdą notkę będziesz miała uczciwie i ładnie skomentowaną. Żeby ci wena dokarmiać.
OdpowiedzUsuńDeath
Więc mówiąc wprost nie jestem fanką związku między Cielem i Sebastianem, nie żebym nie lubiła yaoi ale po prostu nie lubię go tutaj.
OdpowiedzUsuńA jednak samo opowiadanie mnie zaciekawiło i podoba mi się do pewnego momentu sposób w jaki przedstawiasz ich znajomość. Jak mówię do pewnego momentu jednak jesteś świetną pisarką i nie przestawaj pisać bo świetnie Ci to wychodzi. PS-jeśli mogę być szczera uważam że za często nazywasz swoich bohaterów "brązowooki, niebieskooki, fioletowooki" to fajnie że unikasz powtórzeń w stylu ciel, ciel, sebastian ale wymyśl jeszcze inne "przydomki" czy synonimy dla nich :) ogólnie strona trafia do zakładek i w może w chwilach nudy zajrzę tu bo jak mówię jest bardzo fajnie jednak nie dla mnie.
Przepraszam, że ZNOWU zabieram tutaj głos, lecz... Mam do ciebie taką propozycję - jak rozumiem, skoro piszesz yaoi Ciel x Sebastian, musisz tych bohaterów dość lubić, prawda? Dlatego też chciałabym zaproponować ci konto Sebastiana na moim tworzącym się jeszcze forum rpg o Kuroshitsuji. Link: http://blackunderworld.mojeforum.net Liczę, że się nad tym zastanowisz. Pan Michealis to jedna z ważniejszych postaci na fabule, więc proszę o potraktowanie tego z należytą powagą. Jeżeli podejmiesz jakąś decyzję, napisz na moje gg - 28215321 - i wszystko dokładnie ustalimy.
OdpowiedzUsuńPS Jak obliczyłam, każda notka pojawia się co 6 lub 8 dni, przynajmniej te kilka ostatnich. Czy można więc liczyć na kolejny rozdział w granicach dziś/jutro/pojutrze?
Jestem. Gomen, że nie komentowałam, ale po prostu wiesz.. nie dało rady z anonima i tego typu sprawy. Od następnego rozdziału już zaczynam się wysilać z komentarzami, teraz po prostu informuję; jestem. ^__^
OdpowiedzUsuńA ja byłem, jestem i będę moi drodzy państwo. Będę powracał jak zmora nieczysta*śmiech Kiry z Death Note'a*ale ogólnie wreszcie zaczęło się coś dziać z czego jestem w pełni usatysfakcjonowany. Nie żebym ponaglał albo coś takiego... po prostu muszę się zgodzić z przedmówcami, że świetnie piszesz i nawet nie masz czego myśleć o zaprzestaniu. My tu jesteśmy i czekamy z zniecierpliwieniem na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAch te człowieki... Niezbyt ruchawe, ale zawsze. No ja nigdy nie komentuję bo jestem ciekawa, co będzie dalej i od razu idę do następnej części :D A opowiadanie 10/10 ^-^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajwyższa nota ode mnie skierowana jest w twoją stronę. Świetnie budujesz fabułę i z każdym rozdziałem łaknę coraz więcej i więcej... Jest mi trochę smutno, gdyż trafiłam na to FF tak późno. *słodzi dopiero co zaparzoną, czarną herbatę* Więc ruszam czytać dalej.
OdpowiedzUsuńCzemu trafiłam na to cudeńko dopiero teraz? Hahah
OdpowiedzUsuń