Kolejne trzy dni minęły młodemu hrabi na zwiedzaniu domu i jego okolicy. Właściwie w większości domu, gdyż wrzosowiska, pełne fioletowych roślin ciągnęły się za daleko jak na jeden spokojny spacer.
Niebieskookiego obudziło światło dnia, wkradające się bezgłośnie nikłym promieniem, cisnąc się w szparze między zasłoniętymi kotarami. Otworzył oczy i przetarł je dłonią. Przewrócił się na bok, tyłem do okna. Patrząc na ścianę, myślał. Myślał o tym, co było kiedyś.
Na raz jednak demon wyprostował się, ponownie przyjmując obojętny wyraz twarzy. Skłonił się chłopcu i wyszedł bez słowa. Lecz Ciel dostrzegł wyraźnie, że oczy lokaja nabrały znów cynicznego blasku.
-Paniczu. Masz na coś ochotę? - Zapytał demon, wchodząc do perfekcyjnie zaopatrzonej biblioteki.
-Nic, co mógłbyś mi dać - odrzekł z kpiną. Bo czegóż mógłby teraz chcieć? Nie wiedział, choć bez ustanku odczuwał jakąś niezidentyfikowaną potrzebę, drażniącą niczym kawałek szkła pod zrośniętą skórą.
Demon jednak nie wyszedł. Nadal stał przy drzwiach, wydawałoby się bez celu. Po dłuższej chwili, niezakłóconej niczym, Ciel podniósł głowę znad czytanej księgi i spojrzał na lokaja. Nie spodziewał się czegokolwiek, poza zbrzydłą mu już obojętnością mężczyzny.
-Sebastianie, czy jest jeszcze coś, co chciałbyś rzec? - Spytał, wyraźnie znużony milczeniem.
Demon jednak nadal stał tam i patrzył nań pozornie pustym wzrokiem. Jednak niespodziewanie w jego oczach zalśniła czerwień, a usta wygięły się w wyrazie obrzydzenia. Ciel otworzył usta z oburzeniem, chcąc go napomnieć.
-Jakże paniczowi brak smaku od tamtego dnia - lokaj wyszedł.
Młody Phantomhive siedział z rozchylonymi ustami i wyrazem absolutnego zdziwienia.
Co to...?!
Chłopiec zupełnie nie zrozumiał sensu wypowiedzi mężczyzny. Miał jednak nadzieję, że wkrótce tamten wyjaśni jakkolwiek swe zachowanie.
Co to...?!
Chłopiec zupełnie nie zrozumiał sensu wypowiedzi mężczyzny. Miał jednak nadzieję, że wkrótce tamten wyjaśni jakkolwiek swe zachowanie.
Minęło parę godzin. Ciel siedział właśnie na parapecie w swoim pokoju, wyglądając na zewnątrz. Bezchmurna, bezksiężycowa noc dawała możliwość popisania się gwiazdom, które świeciły szaleńczo, dając jednak nikłe światło. Chłopiec nadal zastanawiał się, o co mogło chodzić jego lokajowi. Czyżby wreszcie zrozumiał, jaki błąd popełnił? Uśmiechnął się krzywo.
Od tamtej pory Sebastian nie przyszedł do niego, zaś on nie miał zamiaru ulegać i szukać jako pierwszy. Wiedział jednak, że choć demon może unikać go cały dzień, jako prawdziwy służący musi przyjść w nocy, aby go przebrać. Niebieskooki mógł poczekać.
Wreszcie rozległo się ciche pukanie do drzwi. Choć Ciel nawet nie powiedział "Proszę", Sebastian otworzył drzwi.
-Czas spać, paniczu - znów jego głos nie wyrażał niczego. Chłopca zastanowiło, co z jego wyrazem twarzy, zatem obrócił się i zmierzył demona spojrzeniem przenikliwych oczu. Nic. Powrócił wzrokiem na nocne niebo.
-Sebastianie... Żałujesz, nieprawdaż? - Spytał cicho, prawie szeptem.
-Nie, paniczu. Wiedziałem, co robię.
-Tak, zapewne. Zatem czegóż dowodem były twoje słowa dzisiaj? - Nie chciał tego, lecz w jego głosie dało się słyszeć nutę rozgoryczenia, jakby miał za złe demonowi tamtą wypowiedź.
-Wybacz mi, paniczu. Nie chciałem cię urazić.
Phantomhive westchnął tylko. Irytowało go obecne zachowanie lokaja. Miał nadzieję, że po jakimś czasie wreszcie wszystko wróci do normy, a jednak... Każda odzywka Ciela, która kiedyś wywołałaby kpinę w oczach Michaelisa i dialog pełen wymijających odpowiedzi i niedomówień, teraz zostawała zwyczajnie ignorowana.
-A czy ty, paniczu, żałujesz? - Czy chłopcu się tylko wydawało, czy Sebastian rzeczywiście powiedział to z troską?
-Hm... Mówiłem ci już, że nie. Uwolniłem się z czegoś, co niegdyś krępowało mnie w wielu kwestiach. Teraz mogę o wiele więcej. Choć nadal pozostają rzeczy, których zmienić się nie da.
-Jakież to? - Widocznie demon postanowił kontynuować rozmowę dla przyjemności chłopca, gdyż podszedł do niego i zaprowadził do łóżka. Tam zaś ściągnął przepaskę z oka i zaczął przebierać.
-Chociażby przeszłość. Jej nie zmienię i, choć mogę ignorować, nadal pozostanie w moim umyśle - chłopiec był już nagi, zaś lokaj wziął w dłonie białą koszulę.
-Nie zaprzątaj się tym tak, jeśli możesz to ignorować, paniczu. A teraz miłych snów - odrzekł cicho, kończąc przebieranie Ciela.
Gdy demon wstawał, młody hrabia złapał go nagle za rękę. Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na niego obojętnie, acz wyczekująco.
-Nie brakuje mi nic. To ty straciłeś coś cennego - rzekł wyniośle i powoli puścił Michaelisa.
-Dobranoc, paniczu - Sebastian wyszedł.
Niebieskooki położył się w miękkim łóżku i zasnął szybko, nie chcąc już dziś myśleć.Niebieskookiego obudziło światło dnia, wkradające się bezgłośnie nikłym promieniem, cisnąc się w szparze między zasłoniętymi kotarami. Otworzył oczy i przetarł je dłonią. Przewrócił się na bok, tyłem do okna. Patrząc na ścianę, myślał. Myślał o tym, co było kiedyś.
Zawsze był dumnym i wyniosłym dziedzicem, jako jedyny spadkobierca rodu Phantomhive'ów. Ciel Phantomhive, zaledwie chłopiec, który przejął obowiązki pana domu i zarządcy firmy zabawkarskiej swego ojca. Po pożarze domu i tragicznej śmierci rodziców, będącej okrutną intrygą anioła, wrócił niespodziewanie ze swym "drugim cieniem". Nikt nie wiedział, że lokaj, który nie odstępował jego boku ani na chwilę, był demonem - szkaradną istotą, winną nie istnieć bądź gnić w czeluściach piekieł.
Nikt również nie wiedział - żaden człowiek, nawet demony i piekielne istoty, które młody hrabia napotykał na swej drodze - że chłopiec załamał się. Załamał się, gdy grupa okrutników torturowała go, szydząc z jego krzyków cierpienia i bólu. Płakał prawie każdego dnia, lecz łzy w końcu się skończyły. Siedział zatem, niby niepokonany, niezłomny, znosząc każdą kpinę i każdy ból mu zadany bez mrugnięcia okiem, tak naprawdę pogrążając się w mroku zgniecionej niczym kartka papieru duszy, pełnej rozpaczy i smutku. Nie czuł dumy, zapomniał jak to jest się uśmiechać. Zatracał się w swym świecie, wyzbytym trwogi i bólu, lecz jednocześnie barw i radości.
Nagle jednak z ciemności wyłoniła się bestia, uspokajająca go swym diabelnym, ciepłym głosem i słowami pełnymi otuchy. Wcisnęła między jego próżnię coś na kształt dawniej zaznawanej dobroci. Przywołała go do życia, obiecując zemstę i spokój.
Demon od tamtej pory stał się bliski chłopcu. Bliższy niż narzeczona, na którą wybrano lady Elizabeth. Bliższy niż niegdyś rodzice. Bliższy niż mógłby być ktokolwiek. Stał się jego cieniem, jego podporą, drugą istotą, ciemniejszą stroną. Niejako stał się i nim samym, gdyż to on wydobył z niego resztki godności i dumy, na nowo kreując radosnego i uśmiechniętego dawniej Ciela, który stał się od teraz zamknięty, surowy i zimny. Okuty w swą obojętność dla świata niczym rycerz w zbroję.
Z czasem jednak młody hrabia w demonie zaczął postrzegać jedynego bliskiego. Czuł, że choć byłoby to najgłupsze posunięcie w życiu, gotów był oddać mu swe życie i dla niego tylko wyzbyć się wszystkiego, co mu pozostało. Zali on zaledwie chłopiec, istota krucha, którą demon mógł zmieść z powierzchni ziemi jednym ruchem.
Nigdy jednak nie okazał tego. Bał się. I tak, pełen strachu i wątpliwości co do swego uczucia, żył dalej, odsuwając się ponownie coraz bardziej, a jednak idealnie udając spokój. Nawet, gdy zniknęły jego wspomnienia, ukojenie, które przyniosła zemsta, wciąż czuł do demona więcej, niż pozwalały na to relacje pan-sługa.
Nie przyznałby się nigdy, lecz leżąc tak samotnie i rozmyślając, czuł ból i zawód. Tak bardzo ubodło go zachowanie Sebastiana po jego przemianie. Byli już niemal równi: obaj nieśmiertelni, obaj przeklęci.
Dlaczego teraz jesteś suchy i pusty? Czyż to możliwe, aby to był twój prawdziwy, demoniczny charakter, zaś poprzednie zachowanie zaledwie udawaną grą, mającą zamydlić oczy każdego, kto cię spotka?
Dlaczego teraz jesteś suchy i pusty? Czyż to możliwe, aby to był twój prawdziwy, demoniczny charakter, zaś poprzednie zachowanie zaledwie udawaną grą, mającą zamydlić oczy każdego, kto cię spotka?
Rozmyślania te przerwało pukanie. Ciel usiadł nieśpiesznie, rzucając spojrzenie ku otwierającym się drzwiom.
-Czas wstać, paniczu - rzecz jasna, był to głos Sebastiana. Poza nim i młodym hrabią, w tej ogromnej posiadłości nie było nikogo.
-Nie widzisz, Sebastianie, że już wstałem? - Rzucił chłopiec z kpiną w głosie, tak swobodnie, jakby przed chwilą wcale nie brodził w swym bólu, doszukując się jego przyczyny.
-Oczywiście, paniczu - lokaj wszedł do sypialni, niosąc w ręku tacę z herbatą. Wokół rozniósł się aromat ciepłego wywaru. - Przygotowałem na dzień dobry najlepszą angielską Earl Grey, wyjątkowo z dodatkiem owocowego smaku - dodał, kładąc napój na stoliku nocnym i kierując się ku drzwiom szafy swego pana.
-Wyborna, jak zwykle - powiedział Ciel, upiwszy łyk herbaty i roztarłszy ją po podniebieniu.
Demon milcząco przebrał go w zwyczajowe ubranie, złożone z białej koszuli, czarnych spodni, grafitowej kamizelki i marynarki w tymże kolorze oraz z podkolanówek i czarnych butów. Swym nowym zwyczajem, nawet nie musnął skóry panicza, jak to robił niegdyś, aby zirytować wrażliwego na dotyk chłopca.
Zniknęło to, jak i inne rzeczy - pomyślał zaś ten, kończąc herbatę.
Zniknęło to, jak i inne rzeczy - pomyślał zaś ten, kończąc herbatę.
-Sebastianie, czy jest dziś cokolwiek do zrobienia?
-Nie, paniczu. Twoje obowiązki skończyły się wraz z porzuceniem posiadłości Phantomhive'ów -odparł lokaj wypranym z emocji głosem, zawiązując paniczowi przepaskę na oku.
Młody demon skrzywił się, a w jego oczach zalśniła czerwień, słysząc słowo "porzucił". Nie zrobił tego. On... Odszedł. Po prostu odszedł. Zbyt dużo się wydarzyło, zbyt wiele nastąpiło zmian. Nie mógł już tam pozostać. Choć mógł być to błąd...
Demon w tym czasie wyszedł, zabierając pustą filiżankę i tacę. Phantomhive, z racji lepszych zajęć, wyszedł na wrzosowiska.
Przechadzając się po fioletowych polach, myślał znowu. Bure, skłębione ciasno chmury zwiastowały deszcz, choć mgła, pozostała po nocy, unosiła się wysoko i nie miała jeszcze zamiaru opaść. Cisza, jaka panowała wokół, mroziła każde żywe stworzenie tak, że ni żaden ptak, żaden owad nie ważył się jej zakłócić.
Czy tak ma wyglądać wieczność? Codzienne budzenie się z przymusowego snu, by następnie spędzać na kompletnie niczym całe dnie? Jakiż to ma sens?
Westchnął ciężko, idąc dalej.
Czy tak ma wyglądać wieczność? Codzienne budzenie się z przymusowego snu, by następnie spędzać na kompletnie niczym całe dnie? Jakiż to ma sens?
Westchnął ciężko, idąc dalej.
W końcu jednak znużył go jeden i ten sam widok, więc zawrócił i szybkim krokiem wrócił do zamku. Skrzywił się, mając przed sobą jego ponure, ciemne mury i wysokie okna. Jak zdążył się przekonać, witraże w nich nie przedstawiały niczego - zwykła mieszanina widocznie zbędnych jakiemuś kościołowi kolorowych szkieł, ustawionych bez jakiegokolwiek sensu. Nic, na czym można by zawiesić wzrok na dłużej, szukając ukrytego znaczenia.
W środku również panowała cisza, jakby ponura atmosfera całej okolicy udzieliła się i wnętrzu tego domu. Hrabia skierował zatem swe kroki do biblioteki, która stanowiła właściwie jedyną alternatywę od jednolitych wrzosowisk. Tam zaś opadł na fotel, w którym zwykł ostatnio siadać. Chwycił pierwszą książkę z brzegu i przekartkował ją.
Nic godnego uwagi...
Nic godnego uwagi...
-Sebastianie, masz tu przyjść. - odkładając głośno książkę z powrotem, rzekł lekko zmęczonym głosem. Nie musiał go nawet podnosić, pewien, iż demoniczny słuch lokaja wychwyci z łatwością jego słowa we wszechobecnej ciszy.
Już po chwili chłopiec usłyszał ciche kroki, kierowane ku bibliotece. Spojrzał na drzwi w wyczekiwaniu.
-Wzywałeś, paniczu - nie było to pytanie, a suche stwierdzenie faktu.
-Owszem. Sebastianie, powiedz mi... Co robisz całymi dniami tutaj? - Spytał z powagą młody hrabia, jakby od odpowiedzi zależał los wielu istot.
-To, czego wymaga ode mnie profesja lokaja, paniczu. Jednak ku temu skłania się teraz nieco więcej, z racji braku pomocy w postaci sprzątaczki czy kucharza. Zatem wykonywanie również zajęć takich, jak sprzątanie, zajmuje mi czas, paniczu - głos demona wyrażał absolutne znużenie, niczym stary kaznodzieja, wygłaszający swe kazanie po raz tysięczny w swym życiu.
-Gdzie zatem spędzasz ten czas? Jeżeli cię nie wezwę bądź nie nastanie wieczór, nie widuję cię nigdzie, jak gdybyś krył się przed mą osobą. Czyż nie tak jest? - Zapytał Ciel, podnosząc brew w wyczekiwaniu satysfakcjonującej odpowiedzi.
-Miejsca, w których spędzasz czas czyszczę nocą, aby nie ciążyć ci choćby w czytaniu - odparł Michaelis.
-Rozumiem, że wiąże się to z troską o moje poczucie estetyki, tak? A nie zważyłeś może, iż nie ma tu zbyt wielu rzeczy, nad którymi mogę spędzić czas? - Niebieskooki wstał z fotela, podchodząc powoli do demona. W jego oku zabłysła czerwień, zaś na ustach pojawił się kpiący uśmiech. - Tak dbasz o swego panicza? Pozwalając mu się nudzić, Sebastianie?
-Nikt nie powiedział, paniczu, że wieczność będzie ciekawa.
Po tych słowach czarnowłosy zmrużył nieznacznie oczy, co chłopiec uznał niejako za sukces. Jakakolwiek reakcja go zadowalała niczym wygrana na loterii życia. Zbliżył się do demona jeszcze bardziej, poszerzając uśmiech, zmieniający się w jego szkaradną parodię.
-Ty masz obowiązek dbać również o moją rozrywkę, Sebastianie. Zrób coś z tym - rzekł, zatrzymując się bezpośrednio przed lokajem, patrzącym nań obojętnie. Jednak w jego burgundowych oczach, głęboko pod maską pustki, zaczęła się pojawiać ciekawość. Milczał uparcie, jakby czekając na kolejny ruch chłopca. Ten zaś, nie słysząc żadnych słów, zaśmiał się cicho, poważniejąc na raz.
-Pocałuj mnie, Sebastianie. To rozkaz - rzekł, grobowym tonem, dotykając delikatnie czarnej skóry, którą pokryta była przepaska na oku, oznaczonym pieczęcią.
Demon przez krótki moment stał w miejscu bez ruchu. Chłopiec ujrzał, jak zaciska niby niepostrzeżenie szczęki.
Właśnie tak...
Sebastian nachylił się nad nim, mrugając dwakroć. Przez chwilę patrzył w twarz młodego hrabi, owiewając ją ciepłym, aromatycznym oddechem demona. Nie wykonywał żadnego ruchu, lecz nagle, niespodziewanie, jego źrenice zmieniły się w szparki, otoczone szkarłatem, a na twarzy wykwitł uśmiech tryumfu. Szybko wpił się w wargi zaskoczonego jego zachowaniem panicza. Ten poczuł ciepłe usta napierające na niego. Zamknął zatem oczy mimowolnie, rozkoszując się jego ciepłem i kosmykami włosów, łaskoczących twarz. Odchylił lekko głowę, wzdychając.Właśnie tak...
Na raz jednak demon wyprostował się, ponownie przyjmując obojętny wyraz twarzy. Skłonił się chłopcu i wyszedł bez słowa. Lecz Ciel dostrzegł wyraźnie, że oczy lokaja nabrały znów cynicznego blasku.
wow świetne opowiadanie *u* bardzo dobrze piszesz i nie ma tu nic, do czego można się przyczepić :> gratuluje i idę czytać dalej :P
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie to, i to bardzo. Sebastian wyraźnie oczekiwał od panicza tego, że w końcu ten o coś takiego poprosi... Ale cóż, ja się mogę wymądrzać - ja wiem, że z tego zrobi się yaoi, a Ciel nie wie, więc co mógł podejrzewać? xD
OdpowiedzUsuń"Nikt nie powiedział, (...) że wieczność będzie ciekawa" - nie no, to ląduje do cytatów <3.
SHIROGACE
Genialne!Kawaii!!!
OdpowiedzUsuń