Uwaga

Jeżeli jesteś tu po raz pierwszy, powinieneś wiedzieć, iż opowiadanie tu zamieszczane to yaoi, traktujące o miłości męsko-męskiej (a dokładniej yaoi na podstawie anime "Kuroshitsuji" z paring'iem Sebastian x Ciel). Jeśli nie odpowiada ci coś takiego, proszę, opuść stronę bez zostawiania żadnych obraźliwych komentarzy. Z góry dziękuję.

Historia wstawiona na tym blogu to nie moje jedyne opowiadanie. Jeżeli interesuje Cię przeczytanie yaoi w innym stylu, zapraszam serdecznie na Moje Lapidium, gdzie znajdziesz moje autorskie opowieści ^w^

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział VIII

Z opóźnieniem. Wybaczcie jeszcze raz. Mam nadzieję, że nie zawiodłam oczekiwań, które chyba mi już postawiliście |D
Zmieniłam również ustawienia. Anonimowi użytkownicy powinni zatem móc już wstawiać komentarze (jeśli, rzecz jasna, chcą). Dziękuję za poinformowanie mnie o tym ^w^

***


            Kolejne dni mijały nader spokojnie. Rakoczy nadal sprawdzał umiejętności Ciela, nie mogąc nadziwić się posiadanym przezeń informacjom. I co dzień kończył zajęcia wcześniej niż chłopak się spodziewał, pozostawiając w błogim – i szczerze wyczekiwanym – spokoju na całe popołudnia. Tymczasem Sebastian... Nie można powiedzieć, aby wrócił do swej maski obojętności, do bycia żywą nicością, pustką ziejącą w miejscu bytu. Jednakowoż nie rzucał przez ponad pełen tydzień żadnych wyzwań swemu paniczowi, cel tego działania skrywając tylko dla siebie.
            Tymczasem Ciel siedzący akuratnie w ulubionym fotelu w bibliotece, odliczał każdy dzień od... Od tamtego „wydarzenia”. Dziś minął jedenasty.
            Z wiadomych przyczyn, nie opisał owego ekscesu w prowadzonych przez siebie kronikach. Przecie jakby wyglądało to w oczach przypadkowego czytelnika? Romans lokaja-demona z hrabim-demonem? Na dodatek, hrabim-demonem, który niedawno ukończył zaledwie czternaście lat! Nawet w nim samym budziło to swoisty niesmak.
            Mimo wszystko spokój i urocza rutyna nie mogła pozostać w tej dziwnej posiadłości dłużej, a świadomość tego wzbudzała zarówno rozczarowanie i ekscytację w niebieskookim chłopcu. Nie wiedział jedynie, kto ją wyprosi i czy uczyni to w brutalny sposób, czy też subtelnie, zmieniając z pozoru coś zwykłego w niecodzienne wydarzenie.
            Akurat trzymał na kolanach książkę. Wodził bezmyślnie wzrokiem wzdłuż tekstu, ścigając myślami zupełnie inną rzecz, miast przygód bohatera powieści, którą polecił mu Rakoczy. Zdał sobie sprawę z bezsensowności owej czynności, zatem zamknął drewnianą oprawę z głuchym trzaskiem i odłożył dzieło na stolik obok. Spojrzał na sufit.
            Nuda.
            Dopadła go okrutna, bezlitosna nuda.
            I pomyśleć, że rankiem, kiedy guwerner rozpytywał go o różnice między gatunkami myszy polnych, błagał Wielkiego Pana czy jakiegokolwiek boga istniejącego gdzieś tam o to, aby popołudnie zastało go jak najprędzej.
            Ciel westchnął ciężko, zamykając oczy. W ten sposób nic się nie zmieni. Demon najwidoczniej ponownie postanowił poddać go próbie czasu. Liczył zapewne, iż chłopiec zawoła go i znów poprosi o coś niewłaściwego. Albo gorszącego jeszcze bardziej.
            Oj nie. Na to nie masz co liczyć, draniu.
            Wstał. Musiał coś zrobić. Gdyby nie niedawne „wydarzenia”, mógłby spokojnie zapaść w swego rodzaju letarg, byleby jak najszybciej upłynęło mu jak najwięcej czasu. Teraz jednak siedzenie w miejscu doprowadzało go do szału. Niestety, nie wyzbył się tej dziecięcej niecierpliwości ani przykrą przeszłością, ani zmianą w istotę z czeluści piekieł. Postanowił zatem wyjść na dłuższy spacer.
            Wrzosowiska zaczynały tracić swą piękną barwę, zamieniając się w dalekie połacie ciemnej zieleni, wymieszanej w brunatną barwą ziemi. No tak, gdyby były tu drzewa, liście opadłyby już, śląc pod sobą finezyjny dywan z żółtych płatów. W końcu wkrótce jesień skończy się, ustępując mroźnej zimie.
            Niebieskooki, z czarnym płaszczem w ręku, szedł przed siebie, obserwując umierające kwiatostany wrzosów. Uśmiechnął się, gdy chłodny powiew północnego wiatru przeczesał jego szaro-niebieskie włosy, muskając zimnymi dłońmi bladą skórę. Człowiek drżałby teraz z zimna, błagając o jakiekolwiek okrycie, on tymczasem szedł naprzód, śmiejąc się z delikatności ludzkiego ciała.
            Niespodziewanie usłyszał kroki. Ciężkie, wcale nie nieostrożne, jakimi poruszałoby się zwierzę. Musiał być to...
            -Cielu! Boże Wszechmogący, Cielu, natychmiast załóż ten płaszcz! – Rakoczy dogonił go szybko, marszcząc surowo brwi i przemawiając tonem matki-kwoki. – Przeziębisz się przecież! Jakże tak można? Nawet mi jest zimno, choć ubrałem się nader ciepło.
            Chłopiec nie mógłby teraz odbiec, dalekimi susami pokonując w nieludzkim tempie ogromną przestrzeń. Miał na to ochotę, niemniej wyglądałoby to, co najmniej, podejrzanie. Założył tedy płaszcz, powstrzymując się przed przewróceniem oczyma.
            -No, i od razu lepiej, nieprawdaż? – Blondyn uśmiechnął się ciepło, zmarszczka między brwiami wygładziła się.
            -Niespecjalnie mógłbym narzekać na mróz – odparł młody Phantomhive. Rakoczy już zrównał się z nim krokiem i razem szli przed siebie, przez jakiś czas słuchając jedynie ciszy wrzosowisk.
            -Ach, czyż nie jest tu pięknie? Nawet teraz, gdy ziemia zamiera przed okresem ścinającego krew mrozu, łąki tutaj wręcz błyszczą nieodzownym urokiem. Doprawdy, okolicę na posiadłość wybrałeś wyśmienitą, drogi Cielu.
            -Dziękuję. Również uważam to pustkowie za przyjemne dla oka.
            Chłopiec zatrzymał się w pewnym momencie i usiadł na odsłoniętym fragmencie ziemi, ażeby nie zgnieść delikatnych kłączy roślin. Podparł się dłońmi, patrząc przed siebie i przeszukując horyzont w poszukiwaniu jakichkolwiek wybrzuszeń, wskazujących na nawet daleką budowlę. Rzecz jasna, nic nie dostrzegł. Sebastian doskonale wybrał miejsce.
            Rakoczy tymczasem dopiero po chwili zobaczył, że jego uczeń spoczął na ziemi, przez co musiał wrócić kilka kroków wstecz. Dołączył do niego, z tym, iż on za obiekt obserwacji wybrał właśnie młodego hrabiego.
            -Dlaczego mi się przyglądasz? – Spytał chłopiec, poruszając jedynie ustami. Fioletowooki milczał przez chwilę, najpewniej nie po to, aby zebrać myśli.
            -Mówiłem ci już, kilka dni temu. Takiemu urodziwemu chłopcu nie sposób się nie przyglądać.
            Ciel wiedział już, że to Rakoczy, nie lokaj, jest tym, który wyrzucił rutynę. I, o dziwo, był mu wdzięczny. Jednak nie spodziewał się tego, że każe wynosić jej się dość brutalnie. Bowiem po krótkiej zaledwie chwili od wybrzmienia wypowiedzi mężczyzny, hrabia poczuł, jak tamten kładzie mu rękę na dłoni. Miał ochotę cofnąć się, jednak coś mówiło mu, żeby poczekał jeszcze trochę. Poobserwował.
            -Wiesz, mój drogi chłopcze... Gdybyś był dziewczęciem, z tą chłodną, poważną twarzą nadal robiłbyś ogromne wrażenie. To bardzo dobrze, jednak... Wtedy raczej bym nie zwrócił uwagi na list od pana Sebastiana – głos Rakoczego był cichy, głęboki i mrukliwy. Tak różny od radosnego tonu, którym posługiwał się na co dzień.
            -Co masz na myśli? – Zapytał go, odwracając twarz w jego stronę. Słowa mężczyzny zaciekawiły go, ponad to hipnotyzujące spojrzenie ametystowych tęczówek pogłębiło owo zainteresowanie.
            -Nic wielkiego. Jedynie to, że uczenie tak pięknej dziewczynki nie radowałoby mnie równie mocno, jak uczenie tak cudnego chłopca.
            Po tych słowach blondyn uśmiechnął się. Nie był to uśmiech szyderczy, nie ohydnie lubieżny. Ciel mógłby go nazwać zalotnym.
            Dłoń zacisnęła się lekko, ogrzewając w przyjemny sposób zimne palce młodego hrabiego.
            -Rozumiem. Niestety, nie umiałbym teraz powiedzieć czy jako dziewczę czułbym tę samą obojętność na twe słowa, co teraz – rzekł, niszcząc doszczętnie drgające prawie że zauważalnie powietrze. Zawiał wiatr, roztrzepując niezwykle jasne włosy fioletowookiego.
            Ten nagle zaśmiał się, zabierając dłoń. Głośny śmiech brzmiał sztucznie, nieprzyjemnie.
            -Zaprawdę, jesteś niezwykły. Wracajmy już, wkrótce pan Sebastian poda kolację – Rakoczy wstał i podał rękę niebieskookiemu, lecz ten zignorował pomoc. Zaczęli iść z powrotem.

            Tej nocy Ciel nie mógł zasnąć. Coś... Czegoś mu brakowało. Dziwne pragnienie w jego wnętrzu nie dawało mu spokoju, targając potężnymi dreszczami drobne ciało.
            Jak narkomani, gdy Lau wyjechał.
            On jednak nigdy nie brał opium. Brzydził się ludźmi, którzy wydawali wszystkie oszczędności na zwykłą pochodną maku. Dlaczego zatem, choć otulony w gruby koc i kołdrę, choć był, do diabła, demonem, drżał niczym podczas ataku malarii?!
            -Se... Sebastianie... – Wyszeptał błagalnie, zaciskając mocno powieki.
            Lokaj zjawił się błyskawicznie. Nie miał nawet świec ani lampy naftowej. Wszedł do sypialni panicza i nie spytał nawet, czego ten chce. Gdy ujrzał, w jakim ten jest stanie, podszedł do niego i wziął na kolana, otulając ramionami.
            -Sebastian... Co to? – Tylko tyle zdołał wyszeptać między spazmami brutalnych dreszczy.
            -Cii, mój paniczu. Cii... To nic wielkiego. Tylko głód – odrzekł ze spokojem demon, głaszcząc dłonią włosy chłopca.
            -G... Głód?
            -Tak. Pragniesz pożreć duszę, paniczu.

11 komentarzy:

  1. Ciel pragnący duszy. Pragnący ją skonsumować. Aż mnie dreszcze przeszły! O mało co nie zapomniałam, że młody hrabia to demon i jako takowy - potrzebuje dusz do zjedzenia. Zastanawiam się, czy nie jest to nawet odpowiedni materiał na Kuroshitsuji III... Byłoby to co najmniej wyczekiwane. W każdym razie, wracając do konstruktywnego komentarza, dotyczącego tego rozdziału: czemu tak krótko?! Potrafię zrozumieć brak czasu, komputera, weny... Ale i tak mi smutno! Chociaż, w gruncie rzeczy, to miłe, iż tak szybko uwinęłaś się z kolejną częścią. Praktycznie nie wiem, co jeszcze dopisać i choć mam kilka zdań na języku, nie wiem, czy się nimi podzielić. Bo ja to niby lubię yaoi. Co więcej, kocham je. Ale jak sobie wyobrażam, że ten pożal-się-Boże nauczyciel podwala się do Ciela...! Uch, aż mną wstrząsa z oburzenia. Proszę, proszę, proszę - niech hrabia zje jego duszę!
    Eee... wybacz, czasami mnie ponosi. I głównie dla tego nie chciałam dzielić się z innymi swoimi myślami i przypuszczeniami. No dobra - wdech, wydech, wdech - już jestem spokojna. Ale naprawdę; życzę Rakoczemu, by był dla Ciela dobrym posiłkiem. Pozdrawiam, niecierpliwie oczekując na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama o mało nie zapomniałam o podstawowych potrzebach demonów. Na szczęście jakiś czas temu stwierdziłam, że będzie to wyglądało ciekawie w fabule.
      Wiem, że krótko, jednak nie umiałam ładniej rozwinąć akcji na wrzosowisku, poza tym - z tego, co widzę - chyba nie byłabyś zadowolona z jej rozwinięcia |D
      Niemniej bardzo się cieszę, że dzielisz się takimi rzeczami. Wiem przynajmniej, co wam się podoba i jak sprawić, żeby było jeszcze ciekawiej ^w^

      Usuń
  2. Wezmę i się odezwę. A co! ...tylko niestety nie ma co liczyć na jakiś sensowny komentarz ._.
    W sumie...otrzymałam ten adres dopiero wczoraj późnym wieczorem, ale już przeczytałam wszystko a także zaraz dodam tego bloga do obserwowanych <3
    Nie jest łatwo trafić na coś naprawdę dobrego. No ale tu odzyskuję wiarę w ludzi, którzy piszą fanfiction. Masz prawdziwy talent.
    No i aż nie wiem co powiedzieć ._.
    Przepraszam. Może przy następnej notce wykrzesam z siebie coś więcej :D

    Powiem jeszcze tyle - Rakoczy. Skąd Ty wytrzasnęłaś to imię? O.o Jest lekko...przerażające?

    PS. No i oczywiście zapraszam też do siebie, jeśli interesuje Cię Bleach'owy lub Hetaliowy fandom :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Osobiście widziałam wiele lepszych rzeczy i starałam się jakoś ulepszać swój styl na ich przykładzie. Jednak nadal piszę od cholery bezsensownych, nudnych i często głupich opisów |D
      Rakoczy to przecież polskie imię. Dość popularne niegdyś. Zawsze mi się podobało wreszcie obdarzyłam nim jakąś postać ^w^

      Usuń
    2. Rakoczy to był u mnie na historii. W sensie, uczyliśmy się o tym. Władca taki... Władał krainą z dziwnie magiczną nazwą. Taki... Zasiedmiogórogród tylko krócej. A, już mam - Siedmiogród!

      Usuń
  3. Wróciłam z zapytaniem ;_;

    Gdyż błagam Cię o zdradzenie, którego z elementów użyłaś to stworzenia tego gadżetu z listą rozdziałów bo tego potrzebuję do Naznaczonej ;_;
    (nie chodzi mi o archiwum xD)

    Z góry dziękuję :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, wiesz gdzie zmienia się szablon? Z tego menu wybierasz "Układ". Tam masz "Dodaj gadżet" na niebieskim tle. I wybierasz listę linków ^w^

      Usuń
  4. *siedzi i myśli.... myśli i siedzi*Nie mogę wymyślić nic sensownego na komentarz! =.=*stuka ręką w ramię fotela*tak moi drodzy państwo tym razem nie mam się chyba do czego uczepić. Nic się w oczy nie rzuciło. Nic przyjemności czytania nie zepsuło... więc co tu pisać? Tak więc zgodzę się z przedmówcą, że to było by naprawdę dobre na następną część. Weny życzę i nie marudź, że jest źle. Jest dobrze*klepie ją po główce*

    OdpowiedzUsuń
  5. twój ff jest fantastyczny. mimo tego iż nie czytam zwykle takich długich opowiadań to to mnie zaintrygowało :D uwielbiam te fragmenty z Cielem i Sebastianem :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam napisać jakiś składny komentarz dopiero, gdy już przeczytam całe opowiadanie, ale ten rozdział zrobił na mnie niemałe wrażenie i dlatego się odzywam ^^ Powiem Ci, że pomysł z pożeraniem duszy przez Ciela jest fantastyczny! Ja również zapomniałam o potrzebach demonów, a Ty rewelacyjnie ten fakt przypomniałaś. No i zgadzam się z poprzednikami, że ten motyw nadaje się na Kurosha III (już niedługo będzie!).
    No i już teraz mogę Ci śmiało rzec, że wspaniale piszesz :) Jeśli to są Twoje początki pisarskie, a Książę Turkusu rozwojem pisarskim, to daleko zajdziesz :D
    Aaaa i Rakoczy - ja też gdzieś już słyszałam to imię, nie wiem gdzie i kiedy, mniejsza. Ważne, że Rakoczego widzę niestety jako obleśnego dziadka przystawiającego się do młodego chłopaka :D I w ogóle co knuje Sebastian?! Nie przez przypadek znalazł takiego guwernera... Ale na koniec, gdy głaskał Ciela uspokajająco po włosach.. to było takie miłe. Ciepłe.
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  7. *drży ze wzburzenia* Kiepskie zaloty, blondynku =.= Moja nienawiść dla tej postac wzrasta i z każdym rozdziałem (to dobrze, gdyż uznaję go za swego rodzaju antagonistą). Emocje między Cielem i Sebastianem są bardziej zauważalne, bardziej intensywne - to mi się podoba. *usadawia się wygodniej na swoim fotelu i zakłada nogę na nogę* A tak swoją drogą... Byłoby ciekawie, gdyby Ciel pożarł jego duszę, aby wygryźć go z posiadania firmy zabawkarskiej. Oraz, rzecz jasna, dla zaspokojenia własnego głodu.

    OdpowiedzUsuń