Młody
hrabia akurat leżał w wannie pełnej białej, puszystej piany, pachnącej dziwnymi
środkami, które Sebastian dolał do ciepłej wody. Spokój i relaks, jakiego
doznawał, tak doskonale koił zmysły, że chłopiec nieomal zapomniał o
wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Niestety, doskonale uniemożliwiała to
obecność demona, stojącego pod ścianą łazienki, wyłożonej białymi jak śnieg
kafelkami. Ciel prawie czuł jak para obserwujących go stale od rana,
burgundowych oczu śledzi każdy, nawet najmniejszy ruch, nie dopuszczając, aby
zrobił coś, czego te właśnie oczy by nie wychwyciły.
Teraz,
podczas kąpieli, Michaelis stał się wręcz nie do wytrzymania. Chłopiec
zrozumiałby, że chce sprawdzić czy jest on na pewno bezpieczny, lecz – bez przesady
– od tamtego momentu minęła prawie cała doba! On sam wolałby jak najszybciej
pozwolić sobie na zapomnienie, ale widocznie nie jego wierny skrajnie lokaj,
który ubzdurał sobie, że nagle coś może mu się stać w każdej chwili, spędzonej
w tej przeklętej rezydencji, w obecności guwernera, ściągniętego przez niego
samego aż z Londynu.
To miasto będzie mnie chyba prześladować
przez wieczność.
Ta
ponura myśl wywołała ciężkie westchnienie i zapadnięcie się głębiej w wodę, co
wywołało reakcję natychmiastową. Phantomhive niemal wstał i wydarł się na
demona, który poruszył się niespokojnie i wytężył wzrok. Tak, hrabia nie mógł
ujrzeć miny swojego „ochroniarza”, lecz po dźwięku szemrzącego się materiału
ubrania na całym ciele mężczyzny oczywistym się stawało, iż „dla pewności się
przygotował”, jak odpowiadał mu wcześniej na uwagi i pytania o podobne
zachowanie.
I pomyśleć, że to przez to, iż wczoraj...
Nie. Na bogów, nie.
Tak.
Poprzedniego, bardzo późnego wieczoru, w czasie, gdy demon przebierał Ciela na
noc, do jego sypialni niespodziewanie wszedł Rakoczy. I nie można powiedzieć,
aby trafił na odpowiedni moment, bowiem właśnie wtedy Sebastian ściągał mu
spodnie i młody hrabia miał na sobie wyłącznie bieliznę.
Pierwszą
reakcją blondyna było całkowite znieruchomienie i wpatrywanie się w ciało
niebieskookiego jak w obrazek. Choć zaledwie przy blasku świec, oba demony
dojrzały rumieniec na jego twarzy. Po chwili jednak ów rumieniec zmienił się w
purpurę gniewu i krzyk mężczyzny rozdarł ciszę panującą w pomieszczeniu.
-Na
Boga Jedynego, panie Sebastianie! Co pan robi?! Toż to obrzydliwe!
Z
tymi słowami odepchnął mocno zdziwionego Michaelisa i zasłonił sobą równie
zaskoczonego hrabię. Następnie kazał „wynosić się temu oprychowi i
świętokradcy” z pomieszczenia, marszcząc nienawistnie brwi i sprawiając, że
jakimś cudem jego rozświetlone non stop radością i szczęściem ametystowe oczy
nabrały wyrazu takiej złości oraz pewności siebie, że Sebastian w końcu, po
kiwnięciu głowy swojego panicza, wyszedł, zostawiając nawet świecznik.
Rakoczy
szybko zamknął za nim drzwi i odetchnął, opierając się ciężko o grube, ciemne
drewno. Jakiś czas starał się uspokoić, licząc od dziesięciu w dół, aż w końcu
spojrzał na wciąż zdziwionego hrabiego, który nadal, wyłącznie w bieliźnie,
siedział na krawędzi łoża, patrząc na niego z uniesioną jedną brwią.
Niech dziękuje swojemu bogu, że Sebastian
nie ściągnął mi jeszcze opaski.
-Cielu,
chłopcze mój drogi, mam nadzieję, że ten zboczeniec, co jedynie z bożej łaski
stąpa po ziemi, nic ci nie zrobił, prawda? – Widocznie starał się utrzymywać
kontakt wzrokowy, lecz nie szło mu to doskonale i co jakiś czas fioletowe oczy
schodziły w dół, błądząc po bladym ciele Phantomhive’a.
-Nie,
nie zrobił mi nic, ani nawet nie próbował zrobić. Jedynie przebierał mnie, jak
co wieczór od czterech lat. Za to ty powinieneś wytłumaczyć mi, co robisz w
mojej sypialni o tej godzinie i dlaczego wtargnąłeś tu nawet bez pukania?
Mężczyzna
podszedł do chłopca, walcząc z całych sił i uzewnętrzniając to rumieńcem na
twarzy. A czy walczył, by zmusić się do owego podejścia, czy może żeby nie gapić
się na jego ciało jak napalony ogier, tego chłopiec wolał nie wiedzieć. W końcu
usiadł przy nim i zagarnął ramieniem, przyciągając do siebie. Dwie ciepłe
dłonie spoczęły na nagich plecach niebieskookiego - jedna pod drugą, głaszcząc
je delikatnie palcami.
-To
dobrze, że nic ci nie jest. Już się bałem, że ten człowiek zrobił ci krzywdę.
Ciel
westchnął ciężko i odchylił głowę, by móc spojrzeć mu w twarz.
-Rakoczy.
Wiem, że tobie to może nie przeszkadzać, jednak ja wolałbym założyć koszulę na
noc. I, powtarzam, Sebastian naprawdę jedynie mnie przebierał.
Guwerner
wreszcie go puścił, a on szybko nałożył na siebie i tak za cienki, według
niego, w tej sytuacji materiał koszuli. I, chociaż bardzo nie chciał, dostrzegł
swego rodzaju zawód w oczach Bleedermana.
Chwilę
milczenia przerwał w końcu głos blondyna.
-Skoro
tak mówisz, wierzę ci. Lecz wiedz, że z mojej perspektywy twoja twarz nie
wyglądała na wielce zachwyconą, co dało mi pewne podstawy, aby...
-Przestań
już. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, ja się
n i e u ś m i e c h a m – hrabia
wyraźnie zaakcentował dwa ostatnie słowa. Wymierzył palcem w klatkę piersiową,
odzianą jeszcze w zwykły strój. – Zatem teraz wytłumacz mi, proszę, dlaczego tu
przyszedłeś.
-Ach,
tak... Właściwie... Wyszedłem na zewnątrz przewietrzyć się i ujrzałem, że w
twoim pokoju widać światło. Pomyślałem zatem, że przyjdę tu do ciebie i
sprawdzę czy coś przypadkiem się nie stało, iż o tej godzinie nie śpisz. Nie
uważałem, by pukanie teraz było właściwe, gdyż nie wiedziałem czy nie usnąłeś
zwyczajnie przy świecach. I to chyba tyle, bo resztę znasz...
Coś
mówiło Cielowi, że mężczyzna kłamie. Może uśmiech, który nie sięgał, jak
zazwyczaj, oczu; może ton głosu, nasycony delikatnie surowością? Choć czy nie
było prawdopodobnym, że zmianę w jego zachowaniu sprawiła scena, jaka miała
miejsce przed chwilą? Możliwe, niemniej młodego Phantomhive’a nie poruszyło to
ani trochę. Właściwie już nie czuł złości, co znużenie.
Mógłby być ciekawszym człowiekiem. Może
wtedy jego dusza byłaby smaczna?
-Dobrze.
Skoro wszystko w porządku, chyba pójdę już, drogi chłopcze.
Rakoczy
odgarnął czułym gestem szaro-niebieskie włosy, kładąc dłoń na policzku
hrabiego. Spojrzał na jego twarz, kontemplując ją z wyjątkową uwagą. Powoli
niezwykłej barwy oczy nabierały właściwego sobie ciepła, ogrzewając się nim jak
ametystowy kot leżący na słońcu.
Ciel
powinien wiedzieć, co zaraz się stanie.
I
wiedział. Ale...
Nie
chciał z tym nic robić.
I
dlatego blondyn spokojnie zbliżył się do niego, uśmiechając szerzej. Kiedy wreszcie
dotknął jego ust, naciskając delikatnie, jak wcześniej policzek i skroń, młody
demon zamknął oczy, mimowolnie rozkoszując się ciepłem. Tym razem nie czuło się
niepewności. Wręcz przeciwnie: teraz z owego mężczyzny emanowała pewność
siebie, ujawniająca się w subtelnych ruchach warg, powoli ułatwiających sobie
dostęp do wnętrza jego ust, gdzie skrywał się język, zapraszany natrętnie, choć
grzecznie do walca. Zanim jednak doń dotarł, musiał zauważyć nagłą uległość
chłopca, więc wolną ręką chwycił go za biodro i posadził sobie na kolanach,
przyciągając niebezpiecznie blisko. Druga spoczywająca na bladej twarzyczce
teraz wplatała się we włosy w czuły sposób. Phantomhive, rzecz jasna, współgrał
z nim, co było widać po dłoniach, które trzymały guwernera za kark i nogach
oplatających go w pasie.
Miał
ochotę westchnąć. Chwycić za poły koszuli i wczepić się bardziej, rozkoszując delikatnością
i subtelnym zapachem. Przyjąć zaproszenie i zostać na namiętnym balu do końca.
Coś podpowiadało mu, że Rakoczy ma już doświadczenie i może dać mu wiele
przyjemności. Ale wtedy między zwojami pełnymi chęci, znalazł się jeden, jedyny
w tym dziale, który otrzeźwił jego umysł. Biały kruk, wyłącznie przypadkiem
leżący właśnie tutaj.
Sebastian...
Ciel
natychmiast znieruchomiał. Dopiero teraz uświadomił sobie, co robi. Na co
pozwala temu... Temu...
Człowiekowi.
Odwrócił
nagle twarz w bok, nadal mając zamknięte oczy. Nie mógł ich teraz otworzyć.
Gniew na samego siebie odkleił maskę głębokiego błękitu, ujawniając prawdę o
nim. Blade dłonie puściły i przycisnęły się do ciała właściciela.
Blondyn
trzymał nos chwilę w zagłębieniu za jego uchem, również przerywając pieszczoty.
W końcu odezwał się szeptem, muskając wargami delikatną skórę.
-Mój
drogi... Co się dzieje?
-...Nic.
Wyjdź już, proszę.
Mężczyzna
wypuścił ciężko powietrze, lecz ściągnął go z siebie, kładąc z powrotem na
pościeli. Troskliwe dłonie przejechały jeszcze na pożegnanie wzdłuż żeber
chłopca, po czym Bleederman wstał.
-Dobranoc.
Słodkich snów – z tymi słowami opuścił szybko sypialnię, gasząc przed wyjściem
świeczki.
Ciel
leżał chwilę, nie mogąc dojść do siebie. Raz po raz zaciskał pięści, wbijając
paznokcie w skórę. Cały czas czuł dotyk Rakoczego, który – musiał przyznać –
nadal wydawał się przyjemny.
Co ja zrobiłem...?
Zebrał
się w sobie i otworzył oczy. Czerwień zabłysła odbijającym się weń świetle
gwiazd, szyderczo podrygujących na nocnym niebie. Jakby śmiały się z głupoty
młodego demona, który dał się omotać, nawet na chwilę, zwykłemu człowiekowi...
Trwał tak jakieś pół godziny, lecz wszystkie myśli nadal obracały się wokół
jego głupoty i... Rozkoszy, jakiej mógł doznać.
-Sebastian
– drżący głos hrabiego rozniósł się niemal szeptem. Chłopiec miał nadzieję, że
lokaj go usłyszał, gdyż nie dałby rady zawołać go teraz po raz drugi.
Już
zaczynał wątpić w jego przybycie, gdy nagle usłyszał ciche, lekkie kroki,
nienależące do człowieka. Co prawda, sam go przywołał, lecz teraz poczuł jak
trzewia zwijają mu się z nerwów, tworząc okrutne sploty, niemożliwe do
rozwiązania bez pomocy spokoju.
Dwa
puknięcia. Jak zawsze. Jednak teraz postać za drzwiami nie czekała na
pozwolenie i wkroczyła do pomieszczenia od razu. Po dźwięku Ciel stwierdził, że
demon zatrzymał się jakieś trzy metry od łoża. Znów zapanowała cisza, czekająca
widocznie aż to on ją przepędzi, bo demon najwyraźniej nie miał takiego
zamiaru.
-Sebastian.
Podejdź tu – rzekł hrabia, siadając powoli. Nadal nie podnosił wzroku na
Michaelisa, bojąc się ujrzeć jego reakcję. Zapach człowieka i namiętności był
teraz tak silny, że chyba tylko stosunek mógłby być intensywniejszy. A
chłopiec, który cały czas miał słabość do czarnowłosego i li tylko dzięki niej
umiał się opanować, nie potrafił stawić teraz czoła swemu mimowolnemu
wybawicielowi.
Demon
wykonał jeszcze dwa kroki i kucnął przed nim, nie szukając jego wzroku.
Wtedy
Phantomhive, jakby czekając na to, chwycił lokaja za poły fraka i przyciągnął,
miażdżąc jego wargi w niespodziewanym geście.
Mając
zaciśnięte oczy nie widział jego twarzy. Przyjemna i łagodna ciemność
spowijająca wzrok, niestety, tym razem okazała się zdradziecka. Zakryła bowiem
nie tylko spodziewane zdziwienie, lecz i satysfakcję, która pojawiła się po paru
chwilach pocałunku w mahoniowych oczach mężczyzny.
W
końcu chłopiec oderwał się od niego i w wymuszonej odwadze spojrzał lekko
skruszonym, acz dumnym wzrokiem na lokaja. Dwa demony, siedzące naprzeciw
siebie, w tak małej odległości, mierzyły się wzrokiem w cichej walce na to, kto
odpuści. Jednak zwycięzcy tym razem miało nie być.
-Masz
od dziś towarzyszyć mi cały czas, w czasie zajęć z Rakoczym Bleedermanem. To
rozkaz, rozumiesz?
Michaelis
milczał uparcie, lecz w końcu uśmiechnął się arogancko. Wstał i objął Ciela,
przyciskając do siebie. Hrabia niemal czuł, jak obrzydły mu teraz smród
człowieka zamienia się miejscem z tajemniczym, niepoznawalnym i nieopisywalnym
aromatem demona. Tego jedynego demona. Jakby sama jego osoba wytwarzała więcej
zapachu, który ma przepędzić i całkowicie zagłuszyć dotychczasowy.
-Tak,
mój panie.
Myśl
o poranku już od świtu wzbudzała niepewność młodego hrabiego, który leżał na
łożu, wpatrzony w sufit. Zasunięte czarne kotary uniemożliwiały podziwianie
nieba i chociaż chwilowe oderwanie się od nieprzyjemnych wspomnień.
Chłopiec
wiele razy starał się po kolei przypominać i badać każdy wstrętny incydent,
próbując wychwycić dokładnie ten moment, który doprowadził do tak spaczonego
wybryku. Niestety, jak na złość jego umysł odmawiał posłuszeństwa i
przeskakiwał niedawne wspomnienia, błądząc raz między Rakoczym, a raz
Sebastianem. W końcu Ciel poddał się i zaczął w niespokojnym spokoju dryfować
wśród swych marzeń i koszmarów, niczym we śnie. Lecz gdy doprowadziło to do
myśli o tym, co by było, gdyby pozwolił guwernerowi na coś więcej, natychmiast
się opanował, mentalnie policzkując i z niecierpliwością czekał godziny, kiedy
lokaj miał go przygotować na nowy dzień. W końcu nie powinien się go bać, skoro
demon zachował się wczoraj spokojnie i miło. Aż nienaturalnie.
Co się tu dzieje?
Wreszcie
nadszedł wyczekiwany moment i niebieskooki posłyszał pukanie. Powiedział ciche
„proszę” i usiadł. Nadal był w swojej białej koszuli nocnej, która teraz ze
względu na półmrok opadała z jego ciała szarawymi falami.
-Dzień
dobry, paniczu. Na dzisiejszy dzień chciałbym zaproponować ci
najszlachetniejszą żółtą herbatę, niegdyś zarezerwowaną wyłącznie dla
najważniejszych urzędników chińskich i samego cesarza. Ma ona delikatny, lekko
czekoladowy smak, który dzięki prawidłowej obróbce liści wyzbyty jest
całkowicie typowej goryczy. Jest to niezwykle cenny napar, produkowany jedynie
w Chinach.
Sebastian
położył swą srebrną tacę na stoliku nocnym chłopca i podał mu żółtawy napój w
białej, zdobionej filigranowymi postaciami filiżance, której jednak Ciel nie
przyglądał się zbytnio. Następnie podszedł do szafy i zaczął wyciągać z niej
dzisiejsze ubrania, na które składały się wyłącznie czarne rzeczy, nie licząc
niebieskiej wstążki pod szyję i szafirowej broszy w kształcie lecącej sójki.
Demon
wydawał się mieć lepszy humor niźli zazwyczaj. Przejawiało się to przede
wszystkim w jedynie lekko cynicznym wykrzywieniu warg, niebędących dziś li
tylko imitacją uśmiechu, gdy przebierał młodego Phantomhive’a, co jakiś czas
złośliwie muskając jego ciało delikatnymi ruchami opuszek. Owinięte w biały
materiał dłonie posuwały się szybko, więc nie trwało długo, zanim hrabia był
już w pełnym dzisiejszym odzieniu.
-Paniczu,
mam nadzieję, że twój wczorajszy rozkaz jest nadal aktualny – zawiązując czarną
przepaskę, Sebastian kucnął przed chłopcem, przez co twarzą był teraz na równi
z nim.
-Czy
kiedykolwiek odwołałem któryś ze swoich rozkazów tak od razu? - Odpowiedział kąśliwie, patrząc mu w oczy.
Czerwone ślepia skrzyżowały swe spojrzenia na chwilę, zanim lokaj odparł:
-Nie,
jednak ma panicz ostatnio niezwykle elastyczną osobowość.
Nie
odezwał się więcej, zaciskając mimo wszystko szczękę, na co ciut cyniczny
uśmiech demona stał się trochę szerszy.
Ciel
szedł potem spokojnie korytarzem, zmierzając ku bibliotece. Jego cichym,
niesłyszalnym dla ludzi krokom towarzyszyły jeszcze jedne, podobne. Sebastian,
niczym cień swego panicza, był cały czas jakiś metr od niego, gdy udawał się z
nim na zajęcia z Bleedermanem.
Wreszcie
lokaj, tuż przed drzwiami do pomieszczenia, wyprzedził chłopca i otworzył je
dla niego, kłaniając się usłużnie.
Rakoczy
widząc swego ucznia w pierwszej chwili uśmiechnął się, lecz gdy ujrzał za nim
czarnowłosego ze swym kpiącym wyrazem twarzy, ametystowe oczy przestały być
radosne. Nie spytał jednak o nietypową obecność, a zwyczajnie zaczął lekcję
fizyki.
Pozorny
spokój trwał bardzo długo, lecz z każdą kolejną chwilą atmosfera gęstniała.
Wspomnienia poprzedniego wieczoru nawiedzały niebieskookiego coraz częściej, co
sprawiało, iż samo spojrzenie, jakim obdarowywał go blondyn, wywoływało gniew i
wstyd. Swoją kojącą dłoń na tych silnych emocjach kładła na szczęście obecność
Sebastiana, cały czas obserwującego uważnie zachowanie obojga. Chyba tylko
dzięki temu młody demon wytrzymał i nie pokazał swej prawdziwej postaci, kiedy
guwerner nachylał się nad nim niebezpiecznie blisko lub chwytał za ramię bądź
twarz.
I dopiero teraz cię to irytuje, krnąbrny
idioto? Musiał cię niemal... Och, za co?!
Tamta
właśnie sytuacja, mająca miejsce prawie cały dzień wcześniej, doprowadziła do
tego, iż nadgorliwy widocznie lokaj nie opuścił boku Ciela od samego ranka. Aż
zastanowił się, co on robił, gdy zakaz jeszcze obowiązywał. Najwidoczniej nic
ważnego, skoro może teraz stać właściwie bezczynnie przy nim i „pilnować, aby
na pewno nic się nie stało”.
Woda
w białej wannie na złotych lwich nóżkach powoli stygła. Chłopiec nie miał
jednak ochoty na dłuższe moczenie się, więc wstał i odwrócił się do Michaelisa.
Brzegi były na tyle wysokie, że zakrywały intymne części ciała młodego
hrabiego, z czego ten, rzecz jasna, cieszył się.
-Sebastianie.
Powiedz mi prawdę, dlaczego od samego rana stoisz przy mnie i nie odejdziesz
nawet na chwilę? Szczerze zastanawia mnie ta kwestia, lecz nie mam pojęcia, co
skłania cię do takiego zachowania – spytał wreszcie, gdy gruby, miękki ręcznik
opatulił jego ramiona, zaś wprawne ręce lokaja zaczęły go wycierać.
-Panicz
sam wydał rozkaz mówiący, iż mam mu towarzyszyć cały czas. Dopuściłbym się
ogromnej niesubordynacji, gdybym złamał go i zostawił cię choć na chwilę z
panem Bleedermanem samego.
-Owszem,
prosiłem o to, lecz...
-Prosił
panicz? Ależ nie trzeba było. Wystarczył chyba tamten pocałunek, prawda?
W
tym momencie mężczyzna niespodziewanie wziął go na ręce, przyciągając ku sobie
i patrząc mu cały czas prosto w oczy. Ciel w odruchu oplótł go ramionami, lecz
uświadamiając sobie okropny fortel, prychnął wyzywająco w twarz lokajowi. Po
chwili – dzięki bogom – postawił go na podłodze, choć widział, że przez jego gest
demon niemal śmieje się na głos.
***
Witajcie, moi drodzy. Kolejny rozdział wyszedł mi rozkosznie długi. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie |D W każdym razie, jak widzicie, zmieniłam grafikę. Starałam się dobrać ją jakoś rozsądnie i chyba nawet dobrze mi to wyszło.
Ach, w środę, jeżdżąc konno, spadłam idealnie przez jego łeb i mam teraz cudnie niemal złamany nos oraz podbite oboje oczu, co daje zabawny efekt. Właściwie nie wiem, czemu to piszę. Może dlatego, że jak patrzę w lustro, za każdym razem wybucham śmiechem? ^w^
*ostrzy nóż* mając nadzieję na to, że Cię nie zabijemy, moja droga, informujesz nas, iż byłaś w pełni świadoma co piszesz. To oznacza iż byłaś świadoma wagi swojego bezpieczeństwa. Pomijając fakt, że rozdział był przyjemnie dłuższy i interesujący nie ujmuję to faktu, iż... ah! Nawet nie chce mi to przejść przez gardło. Jak ten przeklęty guwerner mógł zrobić coś... coś... coś takiego?! *wściekły chodzi w tą i z powrotem* Jedno szczęście, że Sebastian zmył z Ciela ten niewdzięczny ślad *uspokajając się siada w fotelu. Bawi się nożem* I co ja mam z Tobą zrobić? Ehh... już wiem! Musisz nam to wynagrodzić w następnym rozdziale ^^ ah! Jaki ja jestem genialny *samozachwyt*
OdpowiedzUsuńMaluuuum! Ukradłeś mi pierwszy komentarz, wiesz? To nieładnie. A żeby cię w piekle nie chcieli.
OdpowiedzUsuńNo dobrze. Zacznijmy od podstaw, czyli zachwytu nad długością nowego rozdziału. Coś mi się zdaje, że jest co najmniej dwa razy dłuższy od poprzedniego, mam rację? Ale skoro już w czwartek zaczęłaś pisać, to się nie dziwię. Dziwnym trafem, wcale nie zirytował mnie pocałunek guwernera. Co więcej, nie wywołał żadnych negatywnych uczuć. Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Może po prostu przyzwyczaiłam się do tej cichej konkurencji Sebastiana? Zrozumiałam, że tak właściwie dodaje to trochę smaczku i odpowiedniej dawki pikanterii? Cóż.
Ad rem - postać Ciela. Sama w sobie jest idealna. A w tym rozdziale widać to było jeszcze bardziej. W gruncie rzeczy młody, niedoświadczony, nie wiedzący, czego chce - z tej strony jest "typowym" dzieckiem. Lub też nastolatkiem, jak kto woli. Niezwykle przyjemnie czyta się taki tekst o nim.
Rakoczy. Hmm... kochana autorko. Co jakiś czas, Racu, dajesz czytelnikowi znać, że Bleederman jest li i wyłącznie człowiekiem. Zakrawa to na niegodziwość, skoro spędziłam tyle swojego czasu na obmyślanie intryg. A, właśnie - zapomniałabym ci powiedzieć - sama ze sobą założyłam się, że Rakoczy tak czy inaczej nie wytrzyma i w następnych dwóch odcinkach co najmniej raz pocałuje Ciela oraz posadzi go na kolana. Ha! Miałam rację. Jeno przekonanie - tyle wygrać.
Pozwól, Miraculi, skarbie, że ponownie odbiegnę od twego dzieła, aby odpowiednio skomentować komentarz Maluma. Wybacz, muszę się trochę powyzłośliwiać na Bogu ducha winnych internautach. Po pierwsze, nawet nie wiedziałam, że jesteś facetem. Cóż. To... troszkę dziwne. Po wtóre, nawet nie wiem, czy jesteś płci męskiej. Wnioskuję to tylko ze słów takich jak "wściekły" etc. I po trzecie, a zarazem ostatnie - nawet nie waż się używać tego noża na autorce, chyba że nie chcesz widzieć aktualizacji już nigdy w swoim życiu *przerażająca muzyczka w stylu "ta ra ra raammm"*. To by było okropne. Zresztą, nie ma co popadać w samozachwyt. Racu jest osobą niezwykle asertywną i prędzej spodziewałabym się, że po takich negatywnych odniesieniach co do Bleedermana, to właśnie z nim sparuje Ciela. I co byś wtedy zrobił, puchu marny? Nie, wcale nie zależy mi na odpowiedzi. Starczy, że przestaniesz to sobie wyobrażać.
Dobra, już, już. Powracam do ciebie i opowiadanka. Hum, hum, hum. Wypadałoby dodać coś od siebie na temat tła i głównego obrazka. Choć zaznaczyłam to już w naszej małej konwersacji na gg, spróbuję ująć swoje myśli w słowa. Nie pogniewasz się, jeżeli użyczę do tego kilka wyrazów ze słownika synonimów? Wiedziałam, że nie, też cię kocham. Idealny, nieskazitelny, perfekcyjny, imponujący, kapitalny, doskonały, a wręcz godny podziwu. Kto by tam zwracał uwagę na niecodzienną czcionkę z nazwą bloga, kiedy ma się przed oczami takie malutkie, ładniutkie dzieło sztuki. Zastanawiają mnie tylko trzy rzeczy - czemu Ciel ma rozwiązaną opaskę, nosi krawat oraz posiada na palcu taki pierścień? No cóż. Z niecierpliwością czekam na kolejną aktualizację, a tymczasem bywaj.
Osuwająca się w mroki trumienne i te inne, Grell~
No i jak ja mam napisać coś konstruktywnego pod kilometrami komentarzy Grella? Cóż, nie będę się wysilać... JAKA PODKRĘTAAAA!
OdpowiedzUsuńRacu, jesteś złem wcielonym. Przez to, że mnie męczyłaś Rakoczym przez cały tydzień, ten rozdział był taki cudowny. Jestem pod wrażeniem sposobu w jaki prowadzisz fabułę i wykorzystujesz pełen potencjał postaci.
I znowu, zgadzam się z Grellem - osobowość Ciela jest ujmująca. Nie mogę się nadziwić temu, że może być tak słodko dziecięcy i zarazem dojrzały. Eeech, co ty ze mną robisz, Racuchu przebrzydły?
Zmiana tła i grafiki była świetnym pomysłem. Teraz nareszcie odpowiada poziomowi opowiadania i nie paskudzi.
A teraz trzeba na coś ponarzekać: MAAALUŚ. Odłóż ten nóż, bo Racuszek i tak wygląda jakby ją bili. Nie odłożysz? Moja fala tęczowego hejtu zsyła rdzę na nóż i usadza Cię przed ekranem, żebyś przeczytał ten rozdział ponownie. Nawet jeśli Bleederman Ci nie pasuje, zobacz jakie są efekty jego, hmmm, działań.
Miraculi, jesteś żulem. Czekam cały tydzień na nowe rozdziały. CO Z TEGO, ŻE SĄ CORAZ DŁUŻSZE?! Eeech, bo Cię zacapsuję na śmierć.
~ Podkręcona Brukiew, która robi się fangirlem coraz bardziej i brzmi taaak głupio.
PS: Masz taki piękny ryj C:
.... *psycha rozwalona... a nie już od dawna mam rozwaloną xD * dlaczego ten koleś go pocałował >:c Zaciukać go nożem!!! Dx
OdpowiedzUsuńJa... Brak mi słów. *pojawiają jej się trzy kreski pod okiem, niczym w animu* Pocałunek Ciela i tego blondynka będzie mnie nawiedzał w sennych koszmarach. Eww... Perwersyjny dupek.
OdpowiedzUsuń