Uwaga

Jeżeli jesteś tu po raz pierwszy, powinieneś wiedzieć, iż opowiadanie tu zamieszczane to yaoi, traktujące o miłości męsko-męskiej (a dokładniej yaoi na podstawie anime "Kuroshitsuji" z paring'iem Sebastian x Ciel). Jeśli nie odpowiada ci coś takiego, proszę, opuść stronę bez zostawiania żadnych obraźliwych komentarzy. Z góry dziękuję.

Historia wstawiona na tym blogu to nie moje jedyne opowiadanie. Jeżeli interesuje Cię przeczytanie yaoi w innym stylu, zapraszam serdecznie na Moje Lapidium, gdzie znajdziesz moje autorskie opowieści ^w^

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział IX

Witajcie, moi drodzy. Udało mi się dodać rozdział w wyznaczonym terminie, na dodatek jest on dość długi (trzy strony to chyba wystarczająco), więc jestem zadowolona. Jego zawartość oceńcie sami. Mam nadzieję, że się spodoba ^w^

***


            Ranek zastał Ciela Phantomhive’a w łożu z rozwaloną pościelą, przykrytego szczelnie trzema kocami i kołdrą, skulonego ciepłych w ramionach lokaja. Nie zmrużył oka ani na chwilę, targany bolesnymi dreszczami. Zapomniał już, że można tak cierpieć.
            Demon tymczasem czuwał nad paniczem, który nieraz wył z bólu. Trzymał go mocno, gdy chłopiec wił się, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Szeptał pocieszne słowa, gdy ten zagryzał natychmiast gojące się wargi do krwi.
            Promienie słońca rozjaśniły mrok sypialni, wypełnionej nocną burzą. Wirujące pyłki kurzu wydawały się pragnąć uciec od leżącej w skołtunionej pościeli pary. Gdyby tylko ktoś otworzył okno...
            -Już pora wstać, paniczu. Za dnia nie powinno boleć – wyszeptał lokaj do ucha Ciela, który, choć nie drżał już z zimna i bólu, oddychał nadal płytko.
            Usiadł, a następnie powoli, delikatnymi ruchami rozwinął kokon z pościeli, w którym umoszczony był chłopiec. Odsłoniwszy jego blade, niestarannie przykryte koszulą nocną ciało, chwycił pod boki i lekko przeniósł sobie na kolana. Dłonią zaczął przeczesywać szaro-niebieskie włosy.
            Chłopiec był z początku jak marionetka, dająca bez protestu manipulować sobą za pomocą cienkich żyłek. Jednak będąc blisko Michaelisa wczepił się dłonią w połę jego czarnego fraka i podniósł nań oczy, w których paradoksalnie mieszała się demoniczna czerwień i strach.
            -Co ja mam robić? Tak ma wyglądać każda noc? – Wyszeptał niemal drżącym głosem.
            Czarnowłosy popatrzył na niego niczym matka na swoje młode, które odkryło, że świat nie jest wiecznie tak barwny, jak wiosną.
            -Gdy jesteś głodny, jesz, paniczu. Gdy zmęczony – odpoczywasz. To działa na tej samej zasadzie. Jeśli chcesz, mogę sprowadzić tu jakiegoś człowieka, jednak taki przypadkowy posiłek nie będzie satysfakcjonujący na długo, bowiem wytrzymasz najwyżej kilka miesięcy. Dlatego, jako demony, wyszukujemy lepszych ofiar, które zaspokoją nas nawet na paręnaście lat – wyjaśnił spokojnym głosem.
            -Mówiłeś mi kiedyś, iż kontrakt sprawia, że dusza jest smaczniejsza. Czy od tego... Smaku zależy...
            -Tak. Od niego zależy na ile lat wystarczy nam posiłek.

            -Cielu, witaj! Cóż to, czyżbyś nie spał tej nocy zbyt wiele? Wyglądasz na zmęczonego.
            Pełen troski głos Rakoczego niemal dobił młodego hrabiego, który – rzeczywiście – poruszał się cały ranek ostrożniej niźli zazwyczaj. Nie wypił nawet herbaty na śniadaniu, niepewien czy ta aby nie zaszkodzi mu w jakiś sposób. Co tu dużo mówić – bał się. Bał się, że te bolesne spazmy, wypełnione pragnieniem czegoś, czego smaku nigdy nie zaznał, powrócą i za dnia. Nawet mimo zapewnień Sebastiana, że napady tego szaleńczego głodu nie występują od świtu do najwcześniej późnego popołudnia.
            Sebastian... Ciel poczuł jakiś skomplikowany supeł, zaciśnięty wokół jego trzewi, kiedy myślał o tym, że demon całą noc spędził z nim. Trzymał go w ramionach, był tak blisko... Widział w tym upokarzającym stanie, a mimo to wydawał się być zatroskany. Choć czy na pewno tak było? Czy na pewno słyszał w jego głosie nutę starającą się pocieszyć nie tylko jego, ale i samego lokaja?
            Mógłby rozmyślać o tym jeszcze jakiś czas, gdyby nie natrętna postać Bleedermana, który podszedł nadspodziewanie blisko, kierując tok myślenia chłopca na inny tor. Fioletowe ślepia wpatrywały się w niego w dziwny, o dziwo subtelny sposób, jakby nie były pewne czy mogą patrzeć, w przeciwieństwie do całego ciała, które przekroczyło już strefę osobistą niebieskookiego.
            -Cóż, ta noc nie była zbyt spokojna, jednakowoż w tej chwili czuję się dobrze – rzekł chłopiec, oddalając się o dwa kroki. Rakoczy jednak nie wydawał się zadowolony z takiej odpowiedzi.
            -Czyżby prześladowały cię koszmary? Muszą być straszne, patrząc na to, jaką miałeś przeszłość.
            Można by to nazwać koszmarem, który nadszedł przez przeszłość. Jednak ta mara nie odejdzie aż po kres świata. I, do diabła, dlaczego wypominasz mi przeszłość, o której nie masz pojęcia?
            -Nie musisz się przejmować, naprawdę – powiedział jedynie, po czym usiadł na ulubionym fotelu, aktualnie bowiem znajdowali się w bibliotece.
            -Jak to, nie muszę?  Przecież jesteś moim uczniem! Od twojego stanu zależy właściwie cała twa edukacja! – Zaczął się oburzać blondyn, z niedowierzaniem patrząc na nader spokojnego wychowanka.
            Ciel spojrzał na bok, za okno. Czyste, bezchmurne niebo z bladym już, acz pełnym dziś promieni słońcem górowało nad rozjaśnionymi polami, błyszczącymi rosą. Widok ten był urzekający, zważywszy na to, iż krople wody na łodyżkach roślin zmienione zostały w delikatne kryształki lodu. Przymrozki zaczęły uderzać. Widać, zima zacznie się w tym roku wcześniej...
            Nagle Rakoczy wydał z siebie podejrzany dźwięk, pełen ekscytacji i podszedł szybko do chłopca, niemalże klękając przed nim z rozpromienionymi oczyma.
            -Wiem już! Od dłuższego czasu chodziło to za mną, ale ciągle zapominałem ci o tym powiedzieć. Mój drogi, dzisiejszej nocy na niebie będzie można ujrzeć deszcz meteorytów. Skoro nie mogłeś odpocząć, prześpij się teraz, zaś ja polecę panu Sebastianowi obudzić cię po zmroku. Dzisiaj pouczymy się astronomii! – Z każdym słowem mężczyzna zbliżał twarz do młodego Phantomhive’a, aż ten w końcu zaczął czuć ciepły, lekko miętowy oddech. – Mówiłeś mi chyba, iż uczyłeś się jej wyłącznie w teorii, możemy zatem poćwiczyć dziś w praktyce.
            Nie wiedział, co odpowiedzieć. Podejrzanym byłoby, jeśli odmówi, jednak... Nocą powrócić może głód. Nawet nie „może”, co raczej „na pewno”.
            -Nie ma nad czymś się zastanawiać, drogi chłopcze. Masz teraz iść odpocząć. Ja tymczasem przygotuję parę rzeczy.
            Rakoczy wstał, poczochrał Ciela po włosach (co zirytowało go niezmiernie), a następnie radosnym krokiem oddalił się w nieznaną stronę, prawdopodobnie do swojej sypialni. Cóż mógł zatem zrobić hrabia? Poczekał aż kroki na korytarzu znikną, zagłuszone przez zamknięcie drzwi innej komnaty.
            -Sebastianie. Przyjdź tu.
            Nie musiał długo czekać, aż demon zapuka i wejdzie do biblioteki. Spojrzał na chłopca, podchodząc nieco bliżej niż zazwyczaj, o dziwo, bez aroganckiego uśmiechu.
            -Czy coś się dzieje, paniczu?
            -Rakoczy chce dziś urządzić mi lekcję astronomii. W praktyce – czy jemu się wydawało, czy demon rzeczywiście zmrużył lekko oczy? – Czy byłbyś w stanie dostarczyć tu najpóźniej do czwartej popołudniu jakiegoś człowieka, który mógłby mi posłużyć jako posiłek? Chociaż nie, lepiej dwóch. Pokażesz mi przy okazji, jak pożera się duszę – wyjaśnił spokojnie, patrząc na lokaja wyczekująco.
            -Zrobię co w mojej mocy, paniczu. Zapewne udałoby się sprowadzić tu ludzi nawet do południa, chyba, że chciałbyś bardziej wykwintny posiłek.
            -Nie. Jeśli uda ci się znaleźć szybko kogoś... Smacznego, możesz się postarać. Chociaż, skoro do południa umiałbyś sprowadzisz tu ludzi, możesz wybrać „coś” lepszego. Masz czas do pierwszej. To rozkaz – odpowiedział, dotykając przepaski.
            Demon klęknął przed nim i położył dłoń na piersi, w miejscu serca.
            -Tak, mój panie.

            Kilka godzin później Ciel znajdował się w gabinecie. Czekał na lokaja, który – wedle rozkazu – powinien zjawić się tu lada chwila. Zastanawiał się właśnie, w jaki sposób chciał on w ciągu niecałych czterech godzin pokonać dwukrotnie drogę, którą powozem jechali ponad dwanaście. W końcu usłyszał ciche kroki, należące bez wątpienia do demona.
            -Wejść – rzekł cicho, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
            Próg przekroczył Sebastian w swym czarnym ubraniu, niosąc na ramionach dwoje nieprzytomnych mężczyzn. Położył ich na podłodze, opierając plecami o ścianę.
            Pierwszy, najpewniej starszy, miał gęste rude włosy i twarde rysy twarzy, lecz nie był pokaźnych rozmiarów. Na oko miał dwadzieścia pięć-sześć lat. Drugi wyglądał na młodszego, około dwudziestki. Drobniejszy od pierwszego, z kędzierzawymi, ciemnymi włosami, mógł robić za brata tamtego.
            -Paniczu, tych dwoje ludzi wydawało mi się w miarę odpowiednimi na twój pierwszy posiłek. Wolałem nie przyprowadzać tu próbujących uciec ofiar, bowiem pan Bleederman mógłby być zdziwiony ewentualnymi odgłosami – demon skłonił się przed chłopcem.
            -Dobrze zatem, że są nieprzytomni. A teraz pokaż mi, jak mam się... Pożywić – Ciel nie umiejąc znaleźć innego słowa zrobił przerwę w wypowiedzi, patrząc ostentacyjnie w stronę ludzi.
            Sebastian tymczasem uśmiechnął się kpiąco i podał hrabiemu rękę. Ten pochwycił ją, niepewny, co demon planuje. Podeszli oboje do mężczyzn i kucnęli.
            -Każdy demon pożywia się inaczej, paniczu. Z czasem sami odkrywamy najszybszy i najbardziej satysfakcjonujący nas sposób wydobycia duszy. Niektórzy robią to krwawo, osobiście jednak preferuję delikatne wchłonięcie posiłku.
            Michaelis pochylił się nad drobniejszym, ciemnowłosym chłopakiem, dłonią prostując mu głowę. Drugą rękę położył na jego ramieniu i powoli zbliżał się do jego nieprzytomnej twarzy. Mimo iż w tym momencie Ciel nie mógł widzieć, wiedział, że oczy lokaja barwią się krwistą czerwienią. Nagle zdał sobie sprawę w jakiż to „delikatny sposób” demon chce wyssać duszę owego człowieka.
            Tak samo, jak chciał to zrobić ze mną...
            Zanim mógłby jakkolwiek zareagować – najpewniej i tak nic by nie zrobił – usta lokaja, jego lokaja, jego sługi, zetknęły się z wargami ciemnowłosego chłopaka. Kontakt nie trwał długo, bowiem już po chwili demon wyprostował się, lecz chłopiec czuł się bardziej zniesmaczony, niż gdyby ten pożywiał się rozchlapując krew i wnętrzności wszędzie wokół.
            -Twoja kolej, paniczu – głos Michaelisa był cichy, acz jakby swobodniejszy i głębszy.
            Lecz Ciel nadal nie wiedział jak ma zabrać się za to specyficzne jedzenie. Jak dobrze brzmiałyby tu słowa: „Czym się to je”.
            Pochylił się nad rudowłosym, kątem oka rejestrując, że ciało jego prawdopodobnego brata jest blade i bez wątpienia wyssane z życia. Spojrzał na twarz mężczyzny, zastanawiając się, co teraz.
            I nagle poczuł się, jakby coś go olśniło. Dziwił się wręcz, że wcześniej o tym nie pomyślał, skoro teraz JEGO sposób stał się jasny i wyraźny.
            Bez wahania zbliżył się bardziej do mężczyzny. Był zmuszony usiąść teraz na nim okrakiem, jednak nie przeszkadzało mu to. Położył dłonie na wyraźnie wykrojonych policzkach, palcami zahaczając o skronie i oparł się czołem o czoło swojego posiłku. Powoli zaczął opuszkami naciskać na kości czaszki. Z początku delikatnie, jakby dotykał niezasklepionej całkiem rany, ale cały czas zwiększał nacisk. Coś się kumulowało pod spodem, aż wręcz czuł to, czego pragnął, jak kotłuje się pod jego palcami, jak wzywa go swoimi dziwnymi ruchami, za jedyną barierę mając uparte ciało. Ściskał więc coraz mocniej i mocniej, aż w końcu samymi opuszkami przebił kość.
            Wielkie nieba, tak smakuje dusza?
            Parę razy zastanawiał się, jaki takowa ma smak. Czy można to porównać do jakiejś potrawy, czy też może odczucia są zupełnie inne? Ale nie myślał, że sam się kiedyś dowie, własnymi zmysłami.
            Smak... Nie, dusza nie miała smaku. Nie można tak tego nazwać, lecz... Jak inaczej opisać? Ciel, kiedy dostał się do upragnionego czegoś, wchłonął to. Dosłownie, całym sobą: palcami, które przebiły skronie; czołem, którym się opierał; ciałem, którym siedział na mężczyźnie. To było, jak moment przed snem, kiedy wydaje się, że ciało spada w nieistniejącą otchłań, lecz tutaj nie czuł strachu, a jedynie euforię, ekscytację. Bo zdał sobie sprawę, iż Sebastian postarał się jak na ten pierwszy raz i przyprowadził do niego mieszankę odwagi, skrupulatności, bez pychy, jednak przepełnioną grzechem, niemoralnością i bólem. Jakby... Jakby...
            Jakby to nie był tylko brat, ale i partner. Bardzo bliski partner...
            Wciągnął głęboko powietrze, kiedy zdał sobie sprawę, że zna część historii rudowłosego. Wyprostował się momentalnie, a jego policzki mimowolnie pokryły się rumieńcem. Po raz pierwszy od przemiany. I to go zirytowało.
            -Widzę, paniczu, iż lubisz wchodzić na swoje ofiary. Ciekawe czy równie chętnie siedzisz na żywych – zakpił nagle lokaj, przypominając młodemu hrabiemu o reszcie świata.
            -Nie powinno cię to obchodzić, skoro taki mój „sposób” – odrzekł chłopiec, spoglądając na niego demonicznie czerwonymi oczyma i oblizując krew z palców. W niej również dało się wyczuć smak duszy, choć o wiele subtelniej.
            Wstał i odsunął się od martwych już ciał, patrząc na nie teraz z obrzydzeniem. Ciemnowłosy chłopak wyglądał jakby zasnął. Tak wyglądałby również mężczyzna obok, gdyby nie okrągłe, krwawe otwory w czaszce, wyglądające niczym starannie wykrojone narzędziem, z których ściekały drobne strużki ciemnoczerwonej cieczy.
            -Widzę, że gustujesz w specyficznym rodzaju ludzi, Sebastianie – powiedział hrabia, uśmiechając się gorzko.
            -A ja widzę, paniczu, iż podzielasz mój gust – wyszeptał mu wprost do ucha lokaj, kładąc dłonie na jego ramionach. Lecz on pozostał obojętny. Czuł się lepiej, lżej. Jakby pożarta dusza człowieka odciążyła jego własną, splugawioną i na zawsze wyklętą.
            -Posprzątaj to. Nie chcę, żeby po tej posiadłości walały się puste skorupy – powiedział, po czym wyszedł.

9 komentarzy:

  1. O Merlinie. Zanim zabrałam się za komentarz, przez dwie minuty przemawiałam do swojej siostry o twym istnym geniuszu pisarskim oraz wspaniałym pomyśle. To jest tak cudnie rozplanowane, że aż miałam ochotę wchłonąć cały materiał w kilka sekund. Ale najwyraźniej preferuję powolne oddawanie się czytaniu. Um, w moim zamierzeniu nie miało to brzmieć jak opis pożerania duszy... Chyba.
    Ciel jest co najmniej słodki. Ten urok osobisty oraz cynizm sprawiają, iż dostaję przyjemnych dreszczy, gdy tylko o nim czytam. A jego tu akurat nie brakuje. Bleederman naprawdę zaczyna działać mi na nerwy. Żeby tak kiedyś hrabia skonsumował tę paskudną duszę! Plugawą, ot. Może się powtórzę, ale wciąż mam cichą nadzieję, że nawet nie pomyślisz, aby połączyć Rakoczego z Cielem. Bo to prawda?
    No cóż - nie wiem, co jeszcze mogłabym dopowiedzieć, chociaż w mojej głowie kłębią się tysiące myśli na ten temat. I pewnie do kolejnego rozdziału mamy czekać do następnego piątku? Ale skoro jest weekend, to może już zaczęłabyś coś skrobać, hmm?

    PS Znalazłam! W końcu udało mi się dotrzeć do tego, gdzie sprawa leży. Ale już tłumaczę - przy tym tle trudno było dostrzec, że zaraz po dialogu wstawiasz kropkę i myślnik. A z tą "Eureką"... Cóż, od samego początku wyszukiwałam błędów w tekście, takie zboczenie ortograficzno-stylistyczne. Nevermind ._.'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się odtworzyć jego postać. Zwłaszcza, iż narracja, choć jest prowadzona z boku, to jednak z jego perspektywy.
      A czy spróbuję chociaż połączyć jakoś Rakoczego, to akurat kwestia, której rozwiązanie nadejdzie niedługo~
      Przepraszam za to. Wiem, mam takie zboczenie, jednak... Wypowiedź postaci jest zdaniem, które powinno kończyć się kropką, zaś to, co wpisuję po myślniku to komentarz i jakoś tak zawsze mi wychodzi ta kropka... ; ;

      Usuń
    2. Do dobra, uznajmy, że z tym Rakoczym poczekam... Ale tylko spróbuj parować go z dziewczyną! To gej, jak fajerwerki na czwartego lipca, ot. Przynajmniej ja nie wyobrażam go sobie jako pospolitego babiarza, playboya takiego. W ogóle. Ne-e-e-e.
      Umm... Co do kropeczek - zawsze możesz po stawiać kropkę, myślnik i zaczynać od wielkiej litery. Kiedyś niezmiernie się tą kwestią interesowałam, więc wypytałam polonistów w szkole.
      Racuuuu~ Nie mam zbyt dobrej pamięci, więc komentarze będę pisać raczej niedokładnie. Za wszelkie przerwane przemyślenia i urwane wypowiedzi - najmocniej przepraszam. Po prostu chcę napisać dziesięć rzeczy na raz, a później tak jakoś wychodzi, że zapominam. A zanim sobie przypomnę, komentarz jest już dawno wysłany i przez ciebie przeczytany. No po prostu nie ogarniam. Go~me~na~sai~

      PS Znów bym o czymś zapomniała! Tym razem chodzi o to, że gdy dodaje się nowy komentarz, należy przepisywać kod, co jest troszeczkę niewygodne. Czy dałoby się to jakoś usunąć?

      Usuń
    3. Nah - i jeszcze jedna sprawa. Przypomniałam sobie, co mnie w pierwszym czy drugim rozdziale leciutko zirytowało. A mianowicie odmiana wyrazu "hrabia". "(...)przypominając młodemu hrabi o reszcie świata" - odmienia się "młodemu hrabiemu". Inaczej brzmi to jak wyraz niepełny, jakiś kolokwializm. A przecież to takie ładne wyrażenie...

      Usuń
    4. Ano, nie da się usunąć tego kodu. Chyba, że istnieją jacyś magiczni ludzie, którzy cheat'ują na blogspot'cie |D
      Nah, tego "hrabię" odmieniam tak... tak... na szybkiego. Nie mam bety (bo osoba na to stanowisko nie jest gotowa, kuźwa), więc jakoś nie wypatruję wszystkiego >.>

      Usuń
  2. Ojejujeju jestem magicznym człowiekiem bo wiem jak obejść obrazek w komentarzu >D
    Wystarczy w ustawieniach bloga w komentarzach wyłączyć weryfikację obrazkową XD Proste XD

    A teraz przejdę do komentarza właściwego - świetne!
    Podoba mi się rozwój sytuacji, a opis...pochłaniania duszy - nie spodziewałam się tego :D
    ...;_; i znowu nie wiem co powiedzieć. Fee ja. Zła. I...tu lepiej skończę x3

    Życzę weny oczywiście ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się nie zgadzam!!! >.< Ja chce dalej.... po czymś takim tak po prostu zakończyć *rzuca się lekko i dopiero po chwili uspokaja. Poprawia dumnie kamizelkę i odkaszluje* Tak więc chciałem wznieść prośbę o jak najszybsze przed terminowe dodanie następnej części. W innym wypadku masz człowieka na sumieniu. Zjadła mnie ciekawość >.> twoje opowiadanie uzależnia, moja droga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak...jak...jak śmiesz przerywać w tak wspaniałym momencie! *mruży oczy rozjarzone gniewnym błyskiem, po czym bierze głęboki wdech i wypuszcza powietrze z płuc* Ale...wrócę może do tego, co miałam napisać. W końcowym wątku świetnie został ukazany charakter Sebastiana, co także w pewien sposób mnie zadowoliło. Jeśli chodzi o osobowość Ciela to króciutkimi momentami się gmatwa, ale poza tym nie mam się czego doczepić, gdyż oddanie charakteru postaci i nadania wszystkiemu realizmu jest niezwykle trudne. Kolejnym plusem jest to, iż potrafić dobrze rozwinąć fabułę i nie przestajesz pisać po dwóch rozdziałach, kończąc na nieciekawej scenie seksu. Także... Lecę z lekturą dalej. *poprawia aksamitną kokardę wpiętą we włosy i klika w archiwum następny rozdział*

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie mogłam tego nie skomentować!
    Ręce zaciskające się na pościeli i zęby wgryzające się w co popadnie mówią same za siebie.
    Katharsis.
    #Lillka .

    OdpowiedzUsuń