***
Ranek
zastał Ciela Phantomhive’a w łożu z rozwaloną pościelą, przykrytego szczelnie
trzema kocami i kołdrą, skulonego ciepłych w ramionach lokaja. Nie zmrużył oka
ani na chwilę, targany bolesnymi dreszczami. Zapomniał już, że można tak
cierpieć.
Demon
tymczasem czuwał nad paniczem, który nieraz wył z bólu. Trzymał go mocno, gdy
chłopiec wił się, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Szeptał pocieszne słowa, gdy
ten zagryzał natychmiast gojące się wargi do krwi.
Promienie
słońca rozjaśniły mrok sypialni, wypełnionej nocną burzą. Wirujące pyłki kurzu
wydawały się pragnąć uciec od leżącej w skołtunionej pościeli pary. Gdyby tylko
ktoś otworzył okno...
-Już
pora wstać, paniczu. Za dnia nie powinno boleć – wyszeptał lokaj do ucha Ciela,
który, choć nie drżał już z zimna i bólu, oddychał nadal płytko.
Usiadł,
a następnie powoli, delikatnymi ruchami rozwinął kokon z pościeli, w którym
umoszczony był chłopiec. Odsłoniwszy jego blade, niestarannie przykryte koszulą
nocną ciało, chwycił pod boki i lekko przeniósł sobie na kolana. Dłonią zaczął
przeczesywać szaro-niebieskie włosy.
Chłopiec
był z początku jak marionetka, dająca bez protestu manipulować sobą za pomocą cienkich
żyłek. Jednak będąc blisko Michaelisa wczepił się dłonią w połę jego czarnego
fraka i podniósł nań oczy, w których paradoksalnie mieszała się demoniczna
czerwień i strach.
-Co
ja mam robić? Tak ma wyglądać każda noc? – Wyszeptał niemal drżącym głosem.
Czarnowłosy
popatrzył na niego niczym matka na swoje młode, które odkryło, że świat nie
jest wiecznie tak barwny, jak wiosną.
-Gdy
jesteś głodny, jesz, paniczu. Gdy zmęczony – odpoczywasz. To działa na tej
samej zasadzie. Jeśli chcesz, mogę sprowadzić tu jakiegoś człowieka, jednak
taki przypadkowy posiłek nie będzie satysfakcjonujący na długo, bowiem
wytrzymasz najwyżej kilka miesięcy. Dlatego, jako demony, wyszukujemy lepszych
ofiar, które zaspokoją nas nawet na paręnaście lat – wyjaśnił spokojnym głosem.
-Mówiłeś
mi kiedyś, iż kontrakt sprawia, że dusza jest smaczniejsza. Czy od tego... Smaku
zależy...
-Tak.
Od niego zależy na ile lat wystarczy nam posiłek.
-Cielu,
witaj! Cóż to, czyżbyś nie spał tej nocy zbyt wiele? Wyglądasz na zmęczonego.
Pełen
troski głos Rakoczego niemal dobił młodego hrabiego, który – rzeczywiście –
poruszał się cały ranek ostrożniej niźli zazwyczaj. Nie wypił nawet herbaty na
śniadaniu, niepewien czy ta aby nie zaszkodzi mu w jakiś sposób. Co tu dużo
mówić – bał się. Bał się, że te bolesne spazmy, wypełnione pragnieniem czegoś,
czego smaku nigdy nie zaznał, powrócą i za dnia. Nawet mimo zapewnień
Sebastiana, że napady tego szaleńczego głodu nie występują od świtu do
najwcześniej późnego popołudnia.
Sebastian...
Ciel poczuł jakiś skomplikowany supeł, zaciśnięty wokół jego trzewi, kiedy
myślał o tym, że demon całą noc spędził z nim. Trzymał go w ramionach, był tak
blisko... Widział w tym upokarzającym stanie, a mimo to wydawał się być
zatroskany. Choć czy na pewno tak było? Czy na pewno słyszał w jego głosie nutę
starającą się pocieszyć nie tylko jego, ale i samego lokaja?
Mógłby
rozmyślać o tym jeszcze jakiś czas, gdyby nie natrętna postać Bleedermana,
który podszedł nadspodziewanie blisko, kierując tok myślenia chłopca na inny
tor. Fioletowe ślepia wpatrywały się w niego w dziwny, o dziwo subtelny sposób,
jakby nie były pewne czy mogą patrzeć, w przeciwieństwie do całego ciała, które
przekroczyło już strefę osobistą niebieskookiego.
-Cóż,
ta noc nie była zbyt spokojna, jednakowoż w tej chwili czuję się dobrze – rzekł
chłopiec, oddalając się o dwa kroki. Rakoczy jednak nie wydawał się zadowolony
z takiej odpowiedzi.
-Czyżby
prześladowały cię koszmary? Muszą być straszne, patrząc na to, jaką miałeś
przeszłość.
Można by to nazwać koszmarem, który nadszedł
przez przeszłość. Jednak ta mara nie odejdzie aż po kres świata. I, do diabła,
dlaczego wypominasz mi przeszłość, o której nie masz pojęcia?
-Nie
musisz się przejmować, naprawdę – powiedział jedynie, po czym usiadł na
ulubionym fotelu, aktualnie bowiem znajdowali się w bibliotece.
-Jak
to, nie muszę? Przecież jesteś moim
uczniem! Od twojego stanu zależy właściwie cała twa edukacja! – Zaczął się
oburzać blondyn, z niedowierzaniem patrząc na nader spokojnego wychowanka.
Ciel
spojrzał na bok, za okno. Czyste, bezchmurne niebo z bladym już, acz pełnym
dziś promieni słońcem górowało nad rozjaśnionymi polami, błyszczącymi rosą.
Widok ten był urzekający, zważywszy na to, iż krople wody na łodyżkach roślin
zmienione zostały w delikatne kryształki lodu. Przymrozki zaczęły uderzać. Widać, zima zacznie się w tym roku
wcześniej...
Nagle
Rakoczy wydał z siebie podejrzany dźwięk, pełen ekscytacji i podszedł szybko do
chłopca, niemalże klękając przed nim z rozpromienionymi oczyma.
-Wiem
już! Od dłuższego czasu chodziło to za mną, ale ciągle zapominałem ci o tym
powiedzieć. Mój drogi, dzisiejszej nocy na niebie będzie można ujrzeć deszcz
meteorytów. Skoro nie mogłeś odpocząć, prześpij się teraz, zaś ja polecę panu
Sebastianowi obudzić cię po zmroku. Dzisiaj pouczymy się astronomii! – Z każdym
słowem mężczyzna zbliżał twarz do młodego Phantomhive’a, aż ten w końcu zaczął
czuć ciepły, lekko miętowy oddech. – Mówiłeś mi chyba, iż uczyłeś się jej
wyłącznie w teorii, możemy zatem poćwiczyć dziś w praktyce.
Nie
wiedział, co odpowiedzieć. Podejrzanym byłoby, jeśli odmówi, jednak... Nocą
powrócić może głód. Nawet nie „może”, co raczej „na pewno”.
-Nie
ma nad czymś się zastanawiać, drogi chłopcze. Masz teraz iść odpocząć. Ja
tymczasem przygotuję parę rzeczy.
Rakoczy
wstał, poczochrał Ciela po włosach (co zirytowało go niezmiernie), a następnie
radosnym krokiem oddalił się w nieznaną stronę, prawdopodobnie do swojej
sypialni. Cóż mógł zatem zrobić hrabia? Poczekał aż kroki na korytarzu znikną,
zagłuszone przez zamknięcie drzwi innej komnaty.
-Sebastianie.
Przyjdź tu.
Nie
musiał długo czekać, aż demon zapuka i wejdzie do biblioteki. Spojrzał na
chłopca, podchodząc nieco bliżej niż zazwyczaj, o dziwo, bez aroganckiego
uśmiechu.
-Czy
coś się dzieje, paniczu?
-Rakoczy
chce dziś urządzić mi lekcję astronomii. W praktyce – czy jemu się wydawało,
czy demon rzeczywiście zmrużył lekko oczy? – Czy byłbyś w stanie dostarczyć tu
najpóźniej do czwartej popołudniu jakiegoś człowieka, który mógłby mi posłużyć
jako posiłek? Chociaż nie, lepiej dwóch. Pokażesz mi przy okazji, jak pożera
się duszę – wyjaśnił spokojnie, patrząc na lokaja wyczekująco.
-Zrobię
co w mojej mocy, paniczu. Zapewne udałoby się sprowadzić tu ludzi nawet do
południa, chyba, że chciałbyś bardziej wykwintny posiłek.
-Nie.
Jeśli uda ci się znaleźć szybko kogoś... Smacznego, możesz się postarać. Chociaż,
skoro do południa umiałbyś sprowadzisz tu ludzi, możesz wybrać „coś” lepszego.
Masz czas do pierwszej. To rozkaz – odpowiedział, dotykając przepaski.
Demon
klęknął przed nim i położył dłoń na piersi, w miejscu serca.
-Tak,
mój panie.
Kilka
godzin później Ciel znajdował się w gabinecie. Czekał na lokaja, który – wedle rozkazu
– powinien zjawić się tu lada chwila. Zastanawiał się właśnie, w jaki sposób chciał
on w ciągu niecałych czterech godzin pokonać dwukrotnie drogę, którą powozem
jechali ponad dwanaście. W końcu usłyszał ciche kroki, należące bez wątpienia
do demona.
-Wejść
– rzekł cicho, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
Próg
przekroczył Sebastian w swym czarnym ubraniu, niosąc na ramionach dwoje
nieprzytomnych mężczyzn. Położył ich na podłodze, opierając plecami o ścianę.
Pierwszy,
najpewniej starszy, miał gęste rude włosy i twarde rysy twarzy, lecz nie był
pokaźnych rozmiarów. Na oko miał dwadzieścia pięć-sześć lat. Drugi wyglądał na
młodszego, około dwudziestki. Drobniejszy od pierwszego, z kędzierzawymi,
ciemnymi włosami, mógł robić za brata tamtego.
-Paniczu,
tych dwoje ludzi wydawało mi się w miarę odpowiednimi na twój pierwszy posiłek.
Wolałem nie przyprowadzać tu próbujących uciec ofiar, bowiem pan Bleederman
mógłby być zdziwiony ewentualnymi odgłosami – demon skłonił się przed chłopcem.
-Dobrze
zatem, że są nieprzytomni. A teraz pokaż mi, jak mam się... Pożywić – Ciel nie
umiejąc znaleźć innego słowa zrobił przerwę w wypowiedzi, patrząc ostentacyjnie
w stronę ludzi.
Sebastian
tymczasem uśmiechnął się kpiąco i podał hrabiemu rękę. Ten pochwycił ją,
niepewny, co demon planuje. Podeszli oboje do mężczyzn i kucnęli.
-Każdy
demon pożywia się inaczej, paniczu. Z czasem sami odkrywamy najszybszy i
najbardziej satysfakcjonujący nas sposób wydobycia duszy. Niektórzy robią to
krwawo, osobiście jednak preferuję delikatne wchłonięcie posiłku.
Michaelis
pochylił się nad drobniejszym, ciemnowłosym chłopakiem, dłonią prostując mu
głowę. Drugą rękę położył na jego ramieniu i powoli zbliżał się do jego
nieprzytomnej twarzy. Mimo iż w tym momencie Ciel nie mógł widzieć, wiedział,
że oczy lokaja barwią się krwistą czerwienią. Nagle zdał sobie sprawę w jakiż to
„delikatny sposób” demon chce wyssać duszę owego człowieka.
Tak samo, jak chciał to zrobić ze mną...
Zanim
mógłby jakkolwiek zareagować – najpewniej i tak nic by nie zrobił – usta
lokaja, jego lokaja, jego sługi, zetknęły się z wargami ciemnowłosego chłopaka.
Kontakt nie trwał długo, bowiem już po chwili demon wyprostował się, lecz
chłopiec czuł się bardziej zniesmaczony, niż gdyby ten pożywiał się
rozchlapując krew i wnętrzności wszędzie wokół.
-Twoja
kolej, paniczu – głos Michaelisa był cichy, acz jakby swobodniejszy i głębszy.
Lecz
Ciel nadal nie wiedział jak ma zabrać się za to specyficzne jedzenie. Jak
dobrze brzmiałyby tu słowa: „Czym się to je”.
Pochylił się nad rudowłosym, kątem oka rejestrując, że ciało jego prawdopodobnego brata jest blade i bez wątpienia wyssane z życia. Spojrzał na twarz mężczyzny, zastanawiając się, co teraz.
Pochylił się nad rudowłosym, kątem oka rejestrując, że ciało jego prawdopodobnego brata jest blade i bez wątpienia wyssane z życia. Spojrzał na twarz mężczyzny, zastanawiając się, co teraz.
I
nagle poczuł się, jakby coś go olśniło. Dziwił się wręcz, że wcześniej o tym
nie pomyślał, skoro teraz JEGO sposób stał się jasny i wyraźny.
Bez
wahania zbliżył się bardziej do mężczyzny. Był zmuszony usiąść teraz na nim
okrakiem, jednak nie przeszkadzało mu to. Położył dłonie na wyraźnie
wykrojonych policzkach, palcami zahaczając o skronie i oparł się czołem o czoło
swojego posiłku. Powoli zaczął opuszkami naciskać na kości czaszki. Z początku
delikatnie, jakby dotykał niezasklepionej całkiem rany, ale cały czas zwiększał
nacisk. Coś się kumulowało pod spodem, aż wręcz czuł to, czego pragnął, jak
kotłuje się pod jego palcami, jak wzywa go swoimi dziwnymi ruchami, za jedyną
barierę mając uparte ciało. Ściskał więc coraz mocniej i mocniej, aż w końcu samymi
opuszkami przebił kość.
Wielkie nieba, tak smakuje dusza?
Parę
razy zastanawiał się, jaki takowa ma smak. Czy można to porównać do jakiejś
potrawy, czy też może odczucia są zupełnie inne? Ale nie myślał, że sam się
kiedyś dowie, własnymi zmysłami.
Smak...
Nie, dusza nie miała smaku. Nie można tak tego nazwać, lecz... Jak inaczej
opisać? Ciel, kiedy dostał się do upragnionego czegoś, wchłonął to. Dosłownie,
całym sobą: palcami, które przebiły skronie; czołem, którym się opierał;
ciałem, którym siedział na mężczyźnie. To było, jak moment przed snem, kiedy
wydaje się, że ciało spada w nieistniejącą otchłań, lecz tutaj nie czuł
strachu, a jedynie euforię, ekscytację. Bo zdał sobie sprawę, iż Sebastian
postarał się jak na ten pierwszy raz i przyprowadził do niego mieszankę odwagi,
skrupulatności, bez pychy, jednak przepełnioną grzechem, niemoralnością i
bólem. Jakby... Jakby...
Jakby to nie był tylko brat, ale i partner.
Bardzo bliski partner...
Wciągnął
głęboko powietrze, kiedy zdał sobie sprawę, że zna część historii rudowłosego.
Wyprostował się momentalnie, a jego policzki mimowolnie pokryły się rumieńcem.
Po raz pierwszy od przemiany. I to go zirytowało.
-Widzę,
paniczu, iż lubisz wchodzić na swoje ofiary. Ciekawe czy równie chętnie
siedzisz na żywych – zakpił nagle lokaj, przypominając młodemu hrabiemu o
reszcie świata.
-Nie
powinno cię to obchodzić, skoro taki mój „sposób” – odrzekł chłopiec, spoglądając
na niego demonicznie czerwonymi oczyma i oblizując krew z palców. W niej
również dało się wyczuć smak duszy, choć o wiele subtelniej.
Wstał
i odsunął się od martwych już ciał, patrząc na nie teraz z obrzydzeniem.
Ciemnowłosy chłopak wyglądał jakby zasnął. Tak wyglądałby również mężczyzna
obok, gdyby nie okrągłe, krwawe otwory w czaszce, wyglądające niczym starannie
wykrojone narzędziem, z których ściekały drobne strużki ciemnoczerwonej cieczy.
-Widzę,
że gustujesz w specyficznym rodzaju ludzi, Sebastianie – powiedział hrabia,
uśmiechając się gorzko.
-A
ja widzę, paniczu, iż podzielasz mój gust – wyszeptał mu wprost do ucha lokaj,
kładąc dłonie na jego ramionach. Lecz on pozostał obojętny. Czuł się lepiej,
lżej. Jakby pożarta dusza człowieka odciążyła jego własną, splugawioną i na
zawsze wyklętą.
-Posprzątaj
to. Nie chcę, żeby po tej posiadłości walały się puste skorupy – powiedział, po
czym wyszedł.
O Merlinie. Zanim zabrałam się za komentarz, przez dwie minuty przemawiałam do swojej siostry o twym istnym geniuszu pisarskim oraz wspaniałym pomyśle. To jest tak cudnie rozplanowane, że aż miałam ochotę wchłonąć cały materiał w kilka sekund. Ale najwyraźniej preferuję powolne oddawanie się czytaniu. Um, w moim zamierzeniu nie miało to brzmieć jak opis pożerania duszy... Chyba.
OdpowiedzUsuńCiel jest co najmniej słodki. Ten urok osobisty oraz cynizm sprawiają, iż dostaję przyjemnych dreszczy, gdy tylko o nim czytam. A jego tu akurat nie brakuje. Bleederman naprawdę zaczyna działać mi na nerwy. Żeby tak kiedyś hrabia skonsumował tę paskudną duszę! Plugawą, ot. Może się powtórzę, ale wciąż mam cichą nadzieję, że nawet nie pomyślisz, aby połączyć Rakoczego z Cielem. Bo to prawda?
No cóż - nie wiem, co jeszcze mogłabym dopowiedzieć, chociaż w mojej głowie kłębią się tysiące myśli na ten temat. I pewnie do kolejnego rozdziału mamy czekać do następnego piątku? Ale skoro jest weekend, to może już zaczęłabyś coś skrobać, hmm?
PS Znalazłam! W końcu udało mi się dotrzeć do tego, gdzie sprawa leży. Ale już tłumaczę - przy tym tle trudno było dostrzec, że zaraz po dialogu wstawiasz kropkę i myślnik. A z tą "Eureką"... Cóż, od samego początku wyszukiwałam błędów w tekście, takie zboczenie ortograficzno-stylistyczne. Nevermind ._.'
Cieszę się, że udało mi się odtworzyć jego postać. Zwłaszcza, iż narracja, choć jest prowadzona z boku, to jednak z jego perspektywy.
UsuńA czy spróbuję chociaż połączyć jakoś Rakoczego, to akurat kwestia, której rozwiązanie nadejdzie niedługo~
Przepraszam za to. Wiem, mam takie zboczenie, jednak... Wypowiedź postaci jest zdaniem, które powinno kończyć się kropką, zaś to, co wpisuję po myślniku to komentarz i jakoś tak zawsze mi wychodzi ta kropka... ; ;
Do dobra, uznajmy, że z tym Rakoczym poczekam... Ale tylko spróbuj parować go z dziewczyną! To gej, jak fajerwerki na czwartego lipca, ot. Przynajmniej ja nie wyobrażam go sobie jako pospolitego babiarza, playboya takiego. W ogóle. Ne-e-e-e.
UsuńUmm... Co do kropeczek - zawsze możesz po stawiać kropkę, myślnik i zaczynać od wielkiej litery. Kiedyś niezmiernie się tą kwestią interesowałam, więc wypytałam polonistów w szkole.
Racuuuu~ Nie mam zbyt dobrej pamięci, więc komentarze będę pisać raczej niedokładnie. Za wszelkie przerwane przemyślenia i urwane wypowiedzi - najmocniej przepraszam. Po prostu chcę napisać dziesięć rzeczy na raz, a później tak jakoś wychodzi, że zapominam. A zanim sobie przypomnę, komentarz jest już dawno wysłany i przez ciebie przeczytany. No po prostu nie ogarniam. Go~me~na~sai~
PS Znów bym o czymś zapomniała! Tym razem chodzi o to, że gdy dodaje się nowy komentarz, należy przepisywać kod, co jest troszeczkę niewygodne. Czy dałoby się to jakoś usunąć?
Nah - i jeszcze jedna sprawa. Przypomniałam sobie, co mnie w pierwszym czy drugim rozdziale leciutko zirytowało. A mianowicie odmiana wyrazu "hrabia". "(...)przypominając młodemu hrabi o reszcie świata" - odmienia się "młodemu hrabiemu". Inaczej brzmi to jak wyraz niepełny, jakiś kolokwializm. A przecież to takie ładne wyrażenie...
UsuńAno, nie da się usunąć tego kodu. Chyba, że istnieją jacyś magiczni ludzie, którzy cheat'ują na blogspot'cie |D
UsuńNah, tego "hrabię" odmieniam tak... tak... na szybkiego. Nie mam bety (bo osoba na to stanowisko nie jest gotowa, kuźwa), więc jakoś nie wypatruję wszystkiego >.>
Ojejujeju jestem magicznym człowiekiem bo wiem jak obejść obrazek w komentarzu >D
OdpowiedzUsuńWystarczy w ustawieniach bloga w komentarzach wyłączyć weryfikację obrazkową XD Proste XD
A teraz przejdę do komentarza właściwego - świetne!
Podoba mi się rozwój sytuacji, a opis...pochłaniania duszy - nie spodziewałam się tego :D
...;_; i znowu nie wiem co powiedzieć. Fee ja. Zła. I...tu lepiej skończę x3
Życzę weny oczywiście ;3
Ja się nie zgadzam!!! >.< Ja chce dalej.... po czymś takim tak po prostu zakończyć *rzuca się lekko i dopiero po chwili uspokaja. Poprawia dumnie kamizelkę i odkaszluje* Tak więc chciałem wznieść prośbę o jak najszybsze przed terminowe dodanie następnej części. W innym wypadku masz człowieka na sumieniu. Zjadła mnie ciekawość >.> twoje opowiadanie uzależnia, moja droga :)
OdpowiedzUsuńJak...jak...jak śmiesz przerywać w tak wspaniałym momencie! *mruży oczy rozjarzone gniewnym błyskiem, po czym bierze głęboki wdech i wypuszcza powietrze z płuc* Ale...wrócę może do tego, co miałam napisać. W końcowym wątku świetnie został ukazany charakter Sebastiana, co także w pewien sposób mnie zadowoliło. Jeśli chodzi o osobowość Ciela to króciutkimi momentami się gmatwa, ale poza tym nie mam się czego doczepić, gdyż oddanie charakteru postaci i nadania wszystkiemu realizmu jest niezwykle trudne. Kolejnym plusem jest to, iż potrafić dobrze rozwinąć fabułę i nie przestajesz pisać po dwóch rozdziałach, kończąc na nieciekawej scenie seksu. Także... Lecę z lekturą dalej. *poprawia aksamitną kokardę wpiętą we włosy i klika w archiwum następny rozdział*
OdpowiedzUsuńNo nie mogłam tego nie skomentować!
OdpowiedzUsuńRęce zaciskające się na pościeli i zęby wgryzające się w co popadnie mówią same za siebie.
Katharsis.
#Lillka .