Oczy koloru głębokiego błękitu, niczym ciemne chabry, wpatrywały się w widok za oknem jadącego wciąż powozu. Od dawna nie widział na zewnątrz niczego związanego z ludźmi - żadnych pól, chat, czegokolwiek. Tylko las pełen ciemnej zieleni i łąki, na których kwitły kwiaty wszelakiej barwy. Młodemu hrabiemu to jednak nie przeszkadzało. Wyraźnie kazał lokajowi zabrać się daleko stąd.
No właśnie. Lokaj. Po przeciwnej stronie chłopca siedział wyprostowany mężczyzna. Sebastian Michaelis. Nie był szczególnie umięśniony i postawny, lecz od razu rzucało się w oczy, iż ma nieprzeciętny wzrost. Bladą twarz, wyrażającą teraz absolutną obojętność, ozdabiały dość długie, czarne niczym krucze pióra kosmyki. Mahoniowo brązowe oczy, wpadające czasem pod światło w ciemną czerwień, patrzyły przed siebie bez widocznego celu. Bez żadnego celu.
Cztery kare rumaki biegły galopem od długiego już czasu. Były niewątpliwie zmęczone, o czym świadczyły dające się słyszeć co jakiś czas parsknięcia niezadowolenia. Wciąż jednak popędzał je bat, świszczący głośno w tej nieludzkiej ciszy.
Jechali jakąś leśną trasą, lecz, wbrew pozorom, powozem nie rzucało tak bardzo. A przynajmniej nie tak, żeby dwa demony straciły równowagę.
O tak. Dwa demony. W jednym powozie. Pan i sługa. Władca i niewolnik. Właściciel i pies. Dokładnie tak można określić ich relacje. Choć mogło być zupełnie inaczej. Choć powinno być zupełnie inaczej.
Wszystko zaczęło się od anioła. Zdawałoby się pięknej i czystej istoty, dbającej o dobro i szczęście ludzkie. Lecz w tej historii anioł zmienił się w anioła śmierci. W niszczyciela, który odebrał pewnemu chłopcu rodzinę, dzieciństwo. Nieświadomie zmienił go w nad wiek dojrzałą osobę, podążającą za swą dumą i honorem. I zemstą.
Potem był demon. Zdawałoby się stworzenie okrutne, złe, przerażające. Lecz tutaj demon stał się zwiastunem szczęścia. Tym, który niósł ze sobą obietnicę zemsty, mogącej ukoić wreszcie niespokojną, skrzywdzoną przez anioła duszę chłopca. Za niewielką cenę, jaką była owa spełniona już dusza.
W końcu udało się. Demon zabił anioła. Czy demon był naprawdę demonem? Czy anioł był naprawdę aniołem? Czy te role nie odwróciły się wbrew wszystkiemu? Czy na pewno wygrało tu dobro? Bez względu na to, dusza chłopca spełniła się, nakarmiona do syta krwią i cierpieniem oprawcy. I stała się duszą demona.
Lecz nagle dusza zniknęła. Nie, nie zniknęła - zapomniała. Została oczyszczona ze szczęścia i radości. Znów pozostało pragnienie zemsty i gorycz upokorzenia. Znów potrzebowała spełnienia, by stać się pokarmem i nagrodą.
Tu zjawił się drugi demon i chłopiec. Kolejna historia, w której zło stało się dobrem, w której rozpacz zmieniła się w szczęście. Lecz chłopiec ten nie pragnął zemsty. Pragnął miłości, jakiej dostać nie mógł. Zniszczył zatem wszystko. Stworzył pośrednio trzeciego demona, unicestwiając duszę tak piękną, niewinną i czystą, a tak przepełnioną goryczą, smutkiem i nienawiścią. Duszę tak pyszną, niczym najlepszy posiłek.
Drugi demon i chłopiec zniknęli, zabici przez pierwszego demona. Lecz nic nie dało się już odwrócić. Piękna dusza została sparszywiona, splugawiona na wieki, zmieniona w niedający się zmyć grzech. Chłopiec stał się demonem.
Starszy demon postąpił jednak niewłaściwie. Zaprzeczył wszelkim prawom i zasadom, i zgodził się upokorzyć, zniżyć z powrotem do poziomu zwykłego lokaja, sługi. W zamian miał nie dostać nic. I to w pewien sposób przerażało młodego demona.
W błękitnym oku zatańczył nagle piekielny ogień, gdy wzrok chłopca znów spoczął na lokaju. Starał się go przejrzeć, zrozumieć, dlaczego. Od początku jednak wynik był ten sam - wszystkie przemyślenia spełzały na niczym. Bo nie wiedział. Bo nie rozumiał. Bo tak naprawdę dopiero stając się potworem jego pokroju dowiedział się, jak niewiele o nim wie. Jak gdyby był mu zupełnie obcy.
-Paniczu? - ton równie bezbarwny niczym twarz demona wyrwał młodego hrabię z przemyśleń. Wydawać by się mogło, że nic się nie zmieniło. Lecz... Przedtem było inaczej.
Dotychczas Sebastian drwił z chłopca, z jego postawy, dumy i zachowania. Ironia w jego głosie i cynizm w oczach. Wiedział, że mimo wszystko ma przewagę. Bo to on na końcu miał być zwycięzcą. Lecz teraz, po wszystkim - zgasł. Znikł w sobie, okuty stalową barierą nie do przebicia. Chłopiec, mimo usilnych starań dojrzenia, nie widział już drwiny w oczach. Znikły również momenty, w których tamten zagapiał się i ukazywał więcej siebie. Teraz... Oddalił się... Zamknął... Posmutniał.
-Zastanawia mnie, gdzie znajduje się cel naszej podróży. Konie są wycieńczone. Wyniosłość w głosie Ciela pozostała niezmieniona. Zawsze czuł się przy nim... Wyższy. Ważniejszy. Mający przewagę. Co wcale nie było prawdziwe.
-Wkrótce dojedziemy - usłyszał w odpowiedzi.
Uprzednio kłamał, lecz teraz szczerze zaciekawiła go ta kwestia. Dokąd prowadził go demon? Jak długo tam pozostaną? Co tam znajdzie...?
Jechali wciąż, zdawałoby się, tą samą drogą. Młody hrabia nie dostrzegł za oknem żadnych rozdroży, co zdziwiło go. Zwłaszcza, iż jechali już jedenastą godzinę.
-Sebastianie - demon spojrzał na chłopca pustym wzrokiem - Nie mogę rzec, że jestem zmęczony, jednakże nuży mnie ten sam widok. Gdzie jesteśmy teraz i kiedy dojedziemy na miejsce?
Phantomhive założył nogę na nogę, wyczekując odpowiedzi. Nie spoglądał na lokaja; sprowokowałoby to kolejną falę ciekawości co do jego zachowania.
-Niech się panicz nie martwi. Jeszcze niecałe piętnaście minut drogi - dlaczego wciąż jego głos był obojętny, bezbarwny, pozbawiony czegokolwiek?!
Chłopiec prychnął z irytacją, na co Sebastian podniósł nieznacznie brwi. Nie skomentował tego jednak nijak, a po prostu znów zaczął patrzeć w nieokreślony punkt przed sobą.
Po krótkim czasie wyjechali niespodziewanie z lasu na jakieś wielkie pole. Nie... Równina? Ciel przyjrzał się widokowi dokładniej, mrużąc oczy i, pomimo mroku otulającego już tę półkulę, swymi nowymi oczyma ujrzał fioletowe pasmo, ciągnące się aż po horyzont.
-Wrzosowisko - mruknął cicho, choć nie spodziewał nawet się jakichkolwiek słów potwierdzenia ze strony Michaelisa. Nie pomylił się.
Droga, którą jechali, musiała nagle zmienić się w nieużywaną od dawna ścieżkę, gdyż powóz zaczął podskakiwać i chybotać mocniej niż dotychczas. Nie umknęło to uwadze chłopca, który naprawdę był już niezmiernie ciekaw, dokąd jechali. Spojrzał na lokaja.
-Czyżby nasz cel był właśnie tu, Sebastianie?
-Owszem, paniczu - znów nic. Poza głuchymi słowami, nic.
Ciel obiecał sobie, że po przyjeździe zacznie naprawdę prowokować demona, aby ten okazał cokolwiek, poza swą boleśnie wręcz absurdalną obojętnością.
Wzeszedł właśnie księżyc. Złota tarcza oświetliła bladym blaskiem okolicę i teraz chłopiec wyraźnie widział, że na horyzoncie nie było kompletnie nic, poza połaciami fioletowych roślin.
Wreszcie powóz stanął. Przez szczelinę w zasłonkach okiennych po drugiej stronie Ciel dojrzał ścianę jakiegoś budynku.
A więc to tu...
A więc to tu...
Lokaj wyszedł jako pierwszy i otworzył drzwi powozu. Skłonił się, podając hrabiemu dłoń w rękawiczce, której ten, wysiadając, podtrzymał się. Rozejrzał się, nie wierząc własnym oczom.
Oto przed nim stał duży - nie, ogromny pałac w gotyckim stylu, wykonany w całości z jakiegoś ciemnego kamienia. Strzeliste wieżyczki i duże, wysokie okna z witrażami - teraz Ciel nie był w stanie ujrzeć, co one przedstawiają. Swego wrażenia i zaskoczenia nie okazał jednak w żaden sposób.
-Witaj, paniczu, w mej rezydencji - głos demona przywrócił go do rzeczywistości. Dopiero po chwili dotarł do niego sens słów.
-Jak to, twojej? Przecież jesteś z piekła - spytał, zdziwiony.
-Kupiłem tę budowlę jakiś czas temu, gdy o wiele więcej czasu spędzałem samotnie w świecie ludzi. Nie korzystałem z niej od dawna, lecz pomyślałem, iż tutaj moglibyśmy zamieszkać, paniczu. Przynajmniej, tymczasowo.
To była zdecydowanie najdłuższa wypowiedź Sebastiana, jaką młody hrabia usłyszał odkąd został przemieniony.
Odkąd przestałem być człowiekiem...
Odkąd przestałem być człowiekiem...
Patrząc na niego, skinął głową i dopiero wtedy zorientował się, że - choć stoi już na ziemi - nadal trzyma lokaja za dłoń. Zreflektował się i zabrał rękę, wolnym krokiem kierując się ku wejściu.
Drzwi w jakiś sposób otworzyły się same, odsłaniając wejście do jasno oświetlonej sali.
-Zaprowadzę cię, paniczu, do twojego pokoju. Już jest przygotowany - Sebastian, z walizkami w ręku, zjawił się przed chłopcem, kierując na piętro.
-Przygotuj mi jeszcze kąpiel. Mam zamiar się odświeżyć.
Chciał jeszcze dodać, aby ten oprowadził go po rezydencji, lecz stwierdził, że przyda mu się sen.
Chciał jeszcze dodać, aby ten oprowadził go po rezydencji, lecz stwierdził, że przyda mu się sen.
Tak, Ciela również zdziwiła wieść, iż demony śpią. A raczej, mogą spać. Choć sen ten jest raczej czymś w rodzaju drzemki - płytki i krótki, acz powtarza się przez całą noc i nie jest niezbędny do egzystencji.
-Wedle rozkazu, paniczu.
Piętro nie było już tak oświetlone, jak dół - nieliczne świece na kandelabrach dawały swe miękkie światło tak, iż zdawało się, że korytarz, którym idą, ciągnie się w nieskończoność przez ciemność. W końcu jednak demon zatrzymał się i otworzył jakieś drzwi po prawej stronie, zapraszając gestem młodego hrabię do środka. Ten zaś ochoczo wszedł.
Był to dość duży pokój z balkonem naprzeciw drzwiom. Po lewej stronie znajdowały się dwie ogromne, drewniane szafy z rzeźbionymi skrzydłami, regał pełen książek oraz duże lustro. Po drugiej stronie zaś królowało ogromne łoże z baldachimem i dwoma stoliczkami po bokach. Na jednym z nich stała wysoka świeca - jedyne źródło światła tutaj.
Hrabia Phantomhive podszedł do łóżka i przejechał dłonią po śnieżnobiałej pościeli. Następnie położył się na materacu, opadając nań z głuchym dźwiękiem. Tak jak się spodziewał - pierzyna była niezwykle miękka i pachnąca. Prawdziwe dzieło rąk demona. Jego demona.
Sebastian zaś położył walizki przy szafach, po czym, kłaniając się nisko, zostawił go samego. Sam skierował się najprawdopodobniej do łazienki.
Niebieskooki spojrzał na sufit. Zatem to tu spędzi najbliższe miesiące, mogące zmienić się w lata. Zamknął oczy, przyzwyczajając się do nowego miejsca i nowego zapachu.
Nie minęło wiele czasu, a drzwi otwarły się. Ciel słyszał ciche, miękkie niczym kocie kroki lokaja. Spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
-Kąpiel gotowa, paniczu.
*zakasa rękawy*No a teraz zaczynamy*uśmiech demona*Bardzo interesujący rozdział. Sam jestem ciekawy gdzie też zabierasz naszą dwójkę... szkoda tylko, że odnowił mi się smutek, który towarzyszył mi podczas ostatniego odcinka. Ale powiem Ci, że piszesz bardzo interesujące opisy. Wciągają, zmuszając do dalszego czytania
OdpowiedzUsuńWciągną mnie klimat twojego opowiadania. Tym bardziej ze piekielnie podobał mi się Kuroshitsuji (Anime) i jestem zawiedziona zakończeniem, twój tekst może wypełnić tą pustkę po stracie tego dreszczu podniecenia i strachu na widok błyszczących piekielnym ogniem oczu Sebastiana. (Taka tam paplanina pobudzonej klimatem weny)
OdpowiedzUsuńTo twój pierwszy rozdział więc się założę, że następne są jeszcze lepsze i nie ma w nich tylu powtórzeń, które tak irytowały mnie podczas czytania.
Z racji tego, że obiecałam skomentować resztę rozdziałów, a na tę chwilę w alternatywie mam tylko wałkowanie zadań... Cóż, nadszedł czas na moje wypociny. Lojalnie ostrzegam, to będzie długi komentarz, zdecydowałam pisać na bieżąco, w trakcie czytania : )
OdpowiedzUsuńAdin, piękne opisy (nie jest to dobre słowo, ale cóż, jak już raz rzekłam humanistka ze mnie żadna i brakuje mi tu lepszego słowa) anioła i demona, dotyczące - jak to ładnie nazwałaś - odwrócenia ról. Taki smaczek w tym tekście.
Dwa, akapit o Aloisie. Może to kwestia mojego odbioru tej postaci, ale cieszę się, że został tu wspomniany w taki, a nie inny sposób. Co by nie powiedzieć, strasznie poruszyła mnie tragedia, jaką było życie i śmierć tego chłopca.
Tri, strasznie mi się podoba - nie tylko tu, ale i w całym tekście - jak przedstawiasz relacje Sebastiana i Ciela. Tę relację sługa-pan, zawzięcie i wyniosłość Ciela, przywiązanie i wierność Sebastiana. Jakoś tak, niby wiadomo, że i w kanonie tak to wyglądało, bo nie odbiegasz przecież od charakterów, ale tak się to u Ciebie ładnie rzuca w oczy. Te zachowania przychodzą tak naturalnie, nic nie jest napisane na siłę. To się chwali.
A tak odbiegając od fabuły, to muszę zwrócić uwagę, że kiedy tak przeczytałam pierwszy i ostatni rozdział jeden po drugim, to faktycznie widać, że Twój styl niesamowicie się rozwinął. Tu oczywiście też jest dobry, ale udało mi się natknąć na więcej takich na pierwszy rzut oka - przynajmniej dla mnie - niezbyt zrozumiałych zdań, na jakie zwróciłam uwagę pod rozdziałem XX.
I w sumie tyle moich uwag, co do tego rozdziału : )
Pozdrawiam,
Cecylia.
Bloga tego znalazłam... Wczoraj. Wczoraj i wiesz, co sobie wyrzucam?
OdpowiedzUsuńŻE NIGDY WCZESNIEJ O NIM NIE SŁYSZAŁAM!
Zastanawiam się, jak to możliwe, że tak ładnie pisany blog (przeczytałam już wszystko) może być taki... w cieniu.
Z tej radości, bo lektura była wręcz pyszna, zamierzam oddać komentarz pod... każdym rozdziałem :3.
Opisy są takie cudowne i pełne uczucia! Masz bardzo ciekawy styl, który dokładnie odzwierciedla moim zdaniem XIX wiek. Jest taki poetycki, romantyczny, a jednocześnie silny. Bardzo przyjejmny. Pocżatek ciut nudnawy, ze względu na akcję. Ale pozostałe rozdziały nie zawiodą <3
SHIROGACE
Cudowne,dowskonale, po prostu łał. Na prawde zazdroszcze talentu.
OdpowiedzUsuńJa się kurwa za przeproszeniem pytam czemu teraz tu trawiłam?! Opowiadanie boskie a pisarza wręcz nieziemsko! Zazdroszczę talentu
OdpowiedzUsuńJa też się pytam czemu dopiero teraz trafiłam na ten blog, i czemu dopiero w zeszłym roku natrafiłam na to wspaniałe anime. Przyznam że po zakończeniu 2 sezonu czułam pustkę, jakiś niedosyt, bo tak po prostu sobie pojechali? Domyślam się że jeśli jeszcze wyjdzie jakieś anime z tej serii to pewnie nie będzie to kontynuacja ale tak jak np. Book of murder albo Book of circus takie dopełnienie. (tak właściwie to niedługo ma wyjść kolejne anime z tej serii :D Na podstawie mangi, i tylko jeden ponad godzinny film ale i tak się mega jaram ^^ <3 ) Ja wręcz nawet nie oczekuję że coś zrobią z kontynuacją, bo pewnie nie zrobią, dlatego zaczęłam szukać blogów z yaoi Sebaciel, i właśnie czegoś takiego jak twój szukałam :D Żeby akcja działa się po TYM
OdpowiedzUsuń